niedziela, 1 lipca 2018

Brat: wypadek żart + urodziny - 3 grudnia 2017.

2 kolejne noce i dwa sny o zmarłym Bracie. Dawno mi się nie śnił...

1) Idziemy gdzieś z mamą, mama była po jakimś sporze z Czarkiem. Czarek mija nas samochodem wchodząc w zakręt z piskiem opon. W samochodzie są jego koledzy. Jestem zła. Mówię do mamy, że nie powinien nam tego robić wiedząc co się stało (zmarł w wypadku). Nagle słyszymy, że samochód w coś uderzył. Biegniemy wiedząc co zastaniemy na miejscu. Przeraźliwie krzyczę - nie płaczę, to rozpaczliwy ryk, zawodzenie. Nogi mi się uginają. Mama zwraca się do mnie wręcz nienawistnie "Przestań! Co Ty mi robisz?!". Dobiegamy na miejsce. To plaża nad wodą. Widzę Czarka z głową opartą na kierownicy i wyobrażam sobie, że jest tam krew. Brat jednak podnosi głowę, wszystko okazuje się żartem. Ja wchodzę do wody i poruszając się w niej bezładnie wykrzykuję mu, że nie powinien tak postępować wiedząc co przeżyłyśmy. Potem jesteśmy w domu z jego kolegami. Zastanawiam się dlaczego tamtem wypadek miał miejsce i Czarek zginął (jednocześnie Czarek jest obok). Myślę sobie, że to mialo mnie przed czymś uchronić (np od spróbowania narkotyków i w następstwie uzależnienia się). Potem stoję przy półce z książkami (segment taki jak miałam w dzieciństwie). Przeglądam Czarka podręczniki, potem natrafiam na swoje i zastanawiam się nad swoim planem lekcji i chyba tym, że nie jestem odpowiednio przygotowana.

2) Są moje urodziny. Do domu przychodzi dużo ludzi. Zdaję sobie sprawę, że chyba kupiłam za mało ciasta. Wywołuję Czarka z pokoju, żeby wysłać go do sklepu, ale zauważam, że mam jeszcze ciasto w lodówce. Czarek pomaga mi kroić, ale nie bardzo mu to wychodzi (ciasto rozpada się), więc oddaje mi nóż, ja się uśmiecham, wiem, że wcale go lepiej nie pokroję - co z resztą mu pokazuję. Uśmiechamy się do siebie. W drugiej części snu już nie ma Czarka. Ja, rodzina i ci goście jesteśmy w parku na rzeką, pijemy szampana i goście od razu sobie idą. Jest mi przykro, że nie chcieli spędzić ze mną trochę czasu, ale dociera do mnie, że przecież to tak naprawdę przyjaciele Czarka, a on żyje... O czym mieliby ze mną rozmawiać? Zostawiłam rodzinę i udałam się w stronę domu. Po drodze zaszłam do sklepu, gdzie spotkałam dwóch kolegów, którzy przewrócili niechcący regał z makaronem, który się porozsypywał. Miałam ogromną ochotę na słodycze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz