piątek, 15 kwietnia 2022

***

Krzątacie się po mojej głowie 

W rytm świątecznych porządków 

W domu ciasno od dusz

I pusto 


W głowie dźwięczy Wasz śmiech 

I to nie jest w porządku 

Że w kątach tak cicho 

Smutno 


Czas zatrzymuje się 

Na mrugnięcia powiek

Patrzę na slajdy 

Z Waszymi twarzami 


Wszystkie radosne

Uśmiechają do mnie się 

Żadna nie pocałuje 

Mojej pokrytej łzami


W milczeniu noszę ból 

Aż kręgosłup pęka 

W tęsknoty żelaznym uścisku 

Trwam umęczona


I trwa koszmar mój

Trwa moja udręka 

Tak chciałabym znów 

Wtulić się w Wasze ramiona...


                        - Moim trzem chłopakom -

M.Z., kwiecień 2022



czwartek, 26 lipca 2018

Pająki, robaki, brud - zmarznięta dziewczynka - lipiec 2018.


Jestem z grupą ludzi w domu. Atmosfera jakby na jakimś krótkim wypadzie na biwak. Jednak wiem, że ten dom teraz należeć będzie do mnie i do jeszcze jednej osoby - nie znam płci ani relacji. W domu panuje półmrok, jest brudno. Do domu najpierw dostaje się niewielka szczypawka, którą zabijam, pająk - niezbyt duży, ale mięsisty. Zabijam go. Potem duża szczypawka - zabijam ją, a jej żółte wnętrzności rozbryzgują się po podłodze i pościeli, którą będę musiała wyprać. Przyglądam się oknu i stwierdzam, że potrzebujemy moskitiery. Zauważam, że w jednym, małym okienku brakuje szyby. Grupą skupiamy się na tych oknach - próbujemy je zasłonić, dopasować jakieś zasłony.

Nagle przez okno dostrzegamy dwie osoby z naszej ekipy, które wracają jakby ze spaceru. Spanikowane niosą w ramionach małą dziewczynkę. Mówią, że leżała w śniegu i jest prawie zamarznięta. Wszyscy zbieramy się jakby w przedpokoju (małym pomieszczeniu). Proponuję by natychmiast wezwać pogotowie. W tym momencie dziewczynka ląduje w moich rękach a grupa zostawia mnie z nią samą.

Przytulam ją do siebie, ale w pierwszym momencie obruszam się w myśli, że ja tylko zaproponowałam rozwiązanie, ale nie chciałam się angażować. Potem przyglądam się dziewczynce - jest przytomna, ale zupełnie bez sił, jest śliczna, ma czerwone z zimna policzki, uśmiecha się do mnie. Tulę ją by ją rozgrzać. Pytam co się stało. Z tego co powiedziała dziewczynka wywnioskowałam, że jej mama raczej się teraz o nią nie martwi, może nawet nie zauważyłam, że dziewczynki nie ma, więc pewnie nikt jej nie szuka. Dziewczynka niezbyt dobrze wypowiadała się o mamie, ale nie potrafię powiedzieć o co chodziło.

W pomieszczeniu znów pojawiła się moja ekipa, ale nie są zbyt zainteresowani dziewczynką. Oddałam ją w ręce jednej z dziewczyn, ale pomiędzy nią a inną dziewczyną wywiązała się awantura. Dziecko spadło na ziemię, głęboko w piach i nikt się tym nie przejął. Ledwo udało mi się ją wyciągnąć. Zabrałam stamtąd dziewczynkę. Jej stan się pogorszył. Nie dość, że była zziębnięta, to jeszcze cała oblepiona piachem. Musiałam jej jakoś pomóc zanim nadejdzie pomoc.

Nalałam do wanny ciepłej wody i gdy chciałam wejść do niej z dziewczynką pojawiła się czarnoskóra kobieta - tak jakby z opieki społecznej i z lekka karcącym tonem powiedziała, że nie powinnam tego robić, bo wchodzenie nago do wanny z dzieckiem mogłoby być źle odebrane. Popatrzyłam na nią nie bardzo wiedząc jak się zachować, ale kobieta dała mi przyzwolenie, bo wiedziałyśmy, że to pomoże dziewczynce. Będąc w łazience kątem oka dostrzegłam rolki papieru. Było ich około 20 i wszystkie były brudne.

niedziela, 22 lipca 2018

Brat. Lipiec 2018

1) Jestem z Bratem na uczelni. Wchodzę na swoje zajęcia. Brat miał wejść ze mną, ale nie zdążył. Weszłam więc sama, zajęłam miejsce na końcu sali we wnęce, blondwłosa ok 45 letnia Pani Profesor rozpoczęła wykład i w tym momencie wszedł Czarek centralnymi, dużymi drzwiami, w sali było bardzo jasno, drewniana podłoga i ławki. Wstałam i powiedziałam, że to mój Brat i chciałabym by mógł tu poczekać aż skończę zajęcia. Nie miałam świadomości Jego śmierci, ale wszyscy wokół mieli świadomość, że jakieś trudne doświadczenie ma z nami związek. Pani Profesor zgodziła się. Czarek usiadł obok mnie.
Za chwilę do sali wszedł konserwator i nie przerywając zajęć usiadł przy Czarku by powiedzieć mu, że wie, że to On napisał coś długopisem na ścianie w korytarzu. Zbulwersowałam się w pierwszym momencie, pomyślałam sobie, że znam Czarka i wiem, że nie mógł tego zrobić, ale zastanowiło mnie dlaczego Czarek się spóźnił no i napis wydał mi się trochę w Jego stylu. Nic nie powiedziałam, ale mimo wszystko byłam wściekła na konserwatora i gotowa obstać za Bratem.
W kolejnej odsłonie jedziemy razem z Czarkiem samochodem, wracamy chyba z tych zajęć. Samochód jest czerwony. Czarek prowadzi. Drzwi z Jego strony są uchylone, a on zamiast kierownicą zajmuje się jakimś lodem, albo batonikiem. Denerwuję się, że jest nieuważny, a On ma ze mnie ubaw. Siedząc obok chwytam za kierownicę i tak jedziemy. Ludzie się patrzą, a ja czuję dumę, że tworzymy taki zgrany zespół prowadząc razem samochód. Nikt tak jak my nie potrafi. Teraz oboje mamy ubaw. ;)

2) Jestem w pracy. Nawał pracy. Spór z sekretarką. Muszę interweniować u kierownictwa. Wszystko to nie wydaje się być ważne. Ważna wydaje się być winda. Kilka razy wsiadam w tym śnie do windy. Zawsze porusza się do góry. Jest zatłoczona. W na przykłada środku Panie sprzątające o niemiłym zapachu.

3) Jestem z kilkoma osobami w samochodzie. samochód ma niewielkie okna. Przez okienko dostrzegam stojącego w grupce ludzi kolegę z dawnych, szkolnych lat (w rzeczywistości z upływem lat bardzo się zmienił - z grzecznego, dobrego chłopaka stał się wyrywającym laski szpanerem biorącym narkotyki). Kolega wyglądał jeszcze lepiej niż za dawnych lat - znów miał długie włosy i rozsądną wagę (raczej tęgi, ale tak mu najlepiej), miał na sobie garnitur i uśmiechał się jak kiedyś. Zdaje się, że i On mnie zauważył, bo uśmiechnął się do mnie.
Z samochodu wyszłam z wyglądało na to, że kimś dobrze mi znanym - wysoki, brunet. Podszedł do swojego auta - super nowoczesna fura - coś jak skrzyżowanie formuły jeden z lokomotywą. Samochód był czerwony, wpadał w bordowy, wysoki połysk. Wsiadł i nawet nie omieszkał zaproponować przejażdżki. Wygarnęłam mu w myśli od snobów i wsiadłam do swojego plastikowego, zabawkowego żółto-czerwonego autka - było tak malutkie, że nie wiem jak udało mi się tam zmieścić. Zanim kolega z formuły zdążył odpalić ja swoją zabawką pokonałam dystans około 1 km i byłam z siebie mega zadowolona, do tego stopnia, że wcale mu tego auta nie zazdrościłam.
Moim autkiem odwiedziłam sklepik, jakimś cudem miałam ze sobą na smyczy psa, który zanim zdążyłam go do niej przypiąć wbiegł do sklepu i złapał w pysk jakieś warzywa (to mógł być bób). Na szczęście były zapakowane szczelnie w folię i nikt nie zauważył. Wyprowadziłam psa jakby nigdy nic, uwiązałam Go przy wejściu fatalnie czując się z tym, że muszę Go tu zostawić i dokończyłam zakupy. Potem jeszcze jechałam swoim autkiem z domu do pracy mamy, akurat gdy wszyscy z tej pracy wychodzili, a dodatkowo był remont ulicy. Było więc tłoczno, a ja tym swoim autkiem dziarsko wbiłam się w tłum.

niedziela, 1 lipca 2018

Sny o kocie - ok 15 czerwca i 30 czerwca 2018 + 04 lipca 2018.

1) Połowa czerwca: Właśnie się wybudziłam z prawdziwego koszmaru - koty i świnki morskie. Mój dziadek chciał skrzywdzić świnki - nadepnął jedną i słychać było łamanie kości. Najpierw były dwie, potem się rozmnożyły. Koty były bardzo chore i cierpiące. Jeden nawet się świadomie powiesił 😮. Kotów dziadek nie ruszał, bo jak twierdził lubił je. Scena samobójstwa to ostatnia scena, która odegrała się przy ucieczce przed rojem tych ogromnych bzyczących owadów (jest druga w nocy, nie mogę sobie przypomnieć nazwy). Były ich miliony, aż czarno. Najgorszy był mój strach o te zwierzęta - miłość i świadomość zagrożenia i cierpienia. Były też koty martwe (kotka z młodym) zjadane przez robaki.
Przed tymi owadami uciekaliśmy do stodoły po drabinie. Puściłam dziadka przodem (ostatecznie stwierdził, że wszystko mu jedno jakby odpuszczając zamiar zabijania moich zwierząt). Dziadka w życiu realnym bardzo kochałam. Bardzo kochał zwierzęta, nawet żaby. Co za koszmar!!!

2) 30 czerwca 2018: Dziś znów śniłam o kocie. Był jasno rudy, prążkowany. Atakował mnie - skakał na mnie i gryzł, a gdy go odrzucałam on odbijał się jak piłka w moją stronę i od razu wbijał we mnie zęby. To było bardzo natarczywe, nie mogłam się go pozbyć. Nie bałam się, nie bolało mnie, a tylko strasznie się irytowałam. Potem przyszedł mój ojczym, wziął kota na ręce, a ten zachowywał się jak zwyczajny kot - prężył się, łasił i czerpał przyjemność z głaskania. Zastanawiałam się dlaczego tak jest, że wobec mnie był taki agresywny, a przy nim jest takim normalnym, milusim kotem i pomyślałam, że to ze mną musi być coś nie tak i że może zrobiłam coś, co ten kot postrzegł jako agresywne zachowanie i zagrożenie. Poczułam się winna.

3) 07 lipca 2018: U mnie dziś znów kot - biało rudy, łaciaty. Było ich więcej, ale pozostałe były bezpieczne. Ten był chory. Zeskoczył do mnie jakby z "okna" stodoły, był mi drogi, chciał podejść do mnie, ale przechwycił go mężczyzna i przytrzymując mnie tak, że nie mogłam nic zrobić, postawił na nim nogę - dociskał z całej siły a ja słyszałam łamiące się kości. Kot jakimś cudem uciekł, ale wiedziałam, że nie może tego przeżyć. Potem następnego dnia dostrzegłam tego kotka leżącego na trawie, w ukryciu, ruszał się. Świadomość, że ciągle żyje i tak bardzo cierpi była koszmarem.

My jesteśmy krasnoludki - 28 czerwca 2018.

Śniło mi się, że byłam krasnoludkiem (raczej chłopak). Jechałam windą z dwoma innymi krasnoludkami. W ręku trzymałam dwie jakby skarpety wełniane. Przyłożyłam je po obu stronach głowy krasnoludkowej koleżanki, wmasowałam i zrobiły się z tego ładne, malutkie uszka. Koleżanka krasnoludek rozradowała się jak typowy, bajkowy krasnoludek. Potem wyszliśmy z windy śpiewając wesoło "my jesteśmy krasnoludki hop sa sa, hop sa sa...".

Mam 30 lat!!!! Czy powinnam się martwić? :P

Orzech, jajka, kot - 25 czerwca 2018.

Na moim podwórku (w rzeczywistości) rośnie orzech - młody, niewysoki, rozłożysty, dający ukojenie w upale.

Dziś śniło mi się, że znalazłam pod nim dwa ptasie jajeczka - wyglądały jak przepiórcze. Dodatkowe nieopodal leżały dwa identyczne, ale zabawkowe/ozdobne. Na gałęzi orzecha, w zasięgu ręki zauważyłam ptasie gniazdo, a w nim - ptasią mamę z dużą ilością młodych.

W obawie przed tym, że mój kot (nie mam kota) zniszczy jajka włożyłam do gniazda najpierw te sztuczne, potem te prawdziwe. Z jednego już wykluwał się pisklak - jedno skrzydełko już było na zewnątrz.

Buty - 13 czerwca 2018.

Dziś o butach. To chyba popularny symbol. Z perspektywy bohaterki snu buty były normalne i nie budziły żadnych refleksji. Z perspektywy obserwatora - buty wydawały się bardzo głębokie i duże, noga wchodziła aż do połowy łydki, miały o wiele za duże, wystające języki. Były kolorowe, miękkie, bardzo wygodne. Fabuła snu związana była z wyjazdem. Wyjechałam z rodzicami do Niemiec. Wyjazd miał charakter "wyskoku", wiązał się z dobrymi emocjami, poczuciem "wyluzowania". Jedyne zastrzeżenie jakie miałam, to że miał trwać tylko 3 dni, więc miałam mało czasu na swoje przyjemności. We śnie piłam sok jabłkowy ze szklanki. Sok bardzo mi smakował.