1) Jestem z Bratem na uczelni. Wchodzę na swoje zajęcia. Brat miał wejść ze mną, ale nie zdążył. Weszłam więc sama, zajęłam miejsce na końcu sali we wnęce, blondwłosa ok 45 letnia Pani Profesor rozpoczęła wykład i w tym momencie wszedł Czarek centralnymi, dużymi drzwiami, w sali było bardzo jasno, drewniana podłoga i ławki. Wstałam i powiedziałam, że to mój Brat i chciałabym by mógł tu poczekać aż skończę zajęcia. Nie miałam świadomości Jego śmierci, ale wszyscy wokół mieli świadomość, że jakieś trudne doświadczenie ma z nami związek. Pani Profesor zgodziła się. Czarek usiadł obok mnie.
Za chwilę do sali wszedł konserwator i nie przerywając zajęć usiadł przy Czarku by powiedzieć mu, że wie, że to On napisał coś długopisem na ścianie w korytarzu. Zbulwersowałam się w pierwszym momencie, pomyślałam sobie, że znam Czarka i wiem, że nie mógł tego zrobić, ale zastanowiło mnie dlaczego Czarek się spóźnił no i napis wydał mi się trochę w Jego stylu. Nic nie powiedziałam, ale mimo wszystko byłam wściekła na konserwatora i gotowa obstać za Bratem.
W kolejnej odsłonie jedziemy razem z Czarkiem samochodem, wracamy chyba z tych zajęć. Samochód jest czerwony. Czarek prowadzi. Drzwi z Jego strony są uchylone, a on zamiast kierownicą zajmuje się jakimś lodem, albo batonikiem. Denerwuję się, że jest nieuważny, a On ma ze mnie ubaw. Siedząc obok chwytam za kierownicę i tak jedziemy. Ludzie się patrzą, a ja czuję dumę, że tworzymy taki zgrany zespół prowadząc razem samochód. Nikt tak jak my nie potrafi. Teraz oboje mamy ubaw. ;)
2) Jestem w pracy. Nawał pracy. Spór z sekretarką. Muszę interweniować u kierownictwa. Wszystko to nie wydaje się być ważne. Ważna wydaje się być winda. Kilka razy wsiadam w tym śnie do windy. Zawsze porusza się do góry. Jest zatłoczona. W na przykłada środku Panie sprzątające o niemiłym zapachu.
3) Jestem z kilkoma osobami w samochodzie. samochód ma niewielkie okna. Przez okienko dostrzegam stojącego w grupce ludzi kolegę z dawnych, szkolnych lat (w rzeczywistości z upływem lat bardzo się zmienił - z grzecznego, dobrego chłopaka stał się wyrywającym laski szpanerem biorącym narkotyki). Kolega wyglądał jeszcze lepiej niż za dawnych lat - znów miał długie włosy i rozsądną wagę (raczej tęgi, ale tak mu najlepiej), miał na sobie garnitur i uśmiechał się jak kiedyś. Zdaje się, że i On mnie zauważył, bo uśmiechnął się do mnie.
Z samochodu wyszłam z wyglądało na to, że kimś dobrze mi znanym - wysoki, brunet. Podszedł do swojego auta - super nowoczesna fura - coś jak skrzyżowanie formuły jeden z lokomotywą. Samochód był czerwony, wpadał w bordowy, wysoki połysk. Wsiadł i nawet nie omieszkał zaproponować przejażdżki. Wygarnęłam mu w myśli od snobów i wsiadłam do swojego plastikowego, zabawkowego żółto-czerwonego autka - było tak malutkie, że nie wiem jak udało mi się tam zmieścić. Zanim kolega z formuły zdążył odpalić ja swoją zabawką pokonałam dystans około 1 km i byłam z siebie mega zadowolona, do tego stopnia, że wcale mu tego auta nie zazdrościłam.
Moim autkiem odwiedziłam sklepik, jakimś cudem miałam ze sobą na smyczy psa, który zanim zdążyłam go do niej przypiąć wbiegł do sklepu i złapał w pysk jakieś warzywa (to mógł być bób). Na szczęście były zapakowane szczelnie w folię i nikt nie zauważył. Wyprowadziłam psa jakby nigdy nic, uwiązałam Go przy wejściu fatalnie czując się z tym, że muszę Go tu zostawić i dokończyłam zakupy. Potem jeszcze jechałam swoim autkiem z domu do pracy mamy, akurat gdy wszyscy z tej pracy wychodzili, a dodatkowo był remont ulicy. Było więc tłoczno, a ja tym swoim autkiem dziarsko wbiłam się w tłum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz