Witam! Przyjaciele, co sądzicie o snach, w których budzicie się ze śmiechu? Miewacie takie? Ja trzy razy zostałam we śnie tak rozśmieszona, że bolała mnie przepona i aż nie mogłam oddychać, wtedy się budziłam.
Pierwszy raz zdarzyło się to po śmierci Brata, jeszcze przed pogrzebem. On mnie tak rozśmieszył. To był w ogóle bardzo symboliczny sen - poczekalnia, obecność przewodnika.
Drugiego snu już nie pamiętam. A wczoraj śniło mi się spotkanie z dawnymi przyjaciółmi, których przekreśliłam po tym jak zostawili mnie samą w tym całym dramacie. Też tak strasznie mnie rozśmieszyli. Pamiętam ostatnie słowa, które udało mi się z siebie wydusić zanim omal się nie udusiłam: "i obiecuję więcej nie gwizdać na ciebie nosem". 😂
Ciekawa jestem ilu z Was jest zwolennikami teorii, że takie sny są zsyłane przez Przyjaciół z zaświatów a ilu sądzi, że to reakcja organizmu na permanentny stres, rozładowanie napięcia. Tak jak też sny "dla dorosłych". Może macie jakieś inne teorie albo potraficie je połączyć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz