Śnił mi się zmarły kilka lat temu brat mojego dziadka. Widziałam go kilka razy w życiu. Był alkoholikiem, skończył samotnie w domu opieki.
Sen:
Impreza alkoholowa w domu mojej moich rodziców. Wujek wygląda dużo lepiej niż w rzeczywistości - czysto ubrany, kilkanaście kg na +, pare lat młodszy, brak oznak jakiejkolwiek choroby.
W pewnym momencie wujek wstał od stołu i przewrócił się. Uderzył głową o kant podestu, na którym stoi piecyk. To było takie straszne, że nie mogę przestać myśleć o tym od rana - moment uderzenia głowy o kafelki, ten dźwięk, świadomość, że to śmiertelne uderzenie (w rzeczywistości na pewno by tego nie przeżył). Moja myśl we śnie, że to śmiertelne uderzenie trwała tylko sekundę, nie mając nadziei rzuciłam się do pomocy (tu moment poczucia dumy z siebie, że odważyłam się udzielić pierwszej pomocy). Wujek oddychał, z czoła leciała krew.
Próbowałam wezwać karetkę i jak w większości moich snów o podobnej tematyce trzęsły mi się ręce, miałam problem z wybiciem numeru i nawiązaniem połączenia .
Sen kończył się histerycznym potrząsaniem wujka i krzykiem w stylu "Wujku, wujku nie umieraj, kocham Cię, bardzo Cię kocham!".
To bardzo dziwne. Nie znałam zbytnio tego wujka, a więc i nie żywiłam do niego szczególnych uczuć. Współczucie głównie. Modlę się za niego każdego wieczoru. I tu ciekawostka. Zwykle przed modlitwą za zmarłych wymieniam za kogo się modlę, a tej nocy byłam zmęczona i szczerze mówiąc nie chciało mi się, więc nie wymieniałam swoich duszyczek, tylko odklepałam regułkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz