niedziela, 1 lipca 2018

Szatan - 29 sierpnia 2017.

Oglądamy z mamą i babcią zdjęcia na telefonie. Spostrzegam, że na każdym ze zdjęć jest mnie dwie - żadna z nich nie wygląda jak ja aktualnie, obydwie różnią się, ale to ja z różnych okresów.

Nagle jedna ja podchodzę do drugiej i... ciężko to opisać. Wyglądam jak z horroru, otwarte szeroko usta w szatańskim wrzasku, język i wszystko w środku czarne, czarne oczy.

I teraz ta "ja" która oglądam zdjęcia zdaję sobie sprawę, że jestem opętana przez samego szatana. Słyszę głosy. Boję się. Mama zaczyna odprawiać nade mną jakiś egzorcyzm. Zjawia się mały, żółty motyl. Nie wiem czy jest dobry czy zły. Wlatuje mi do ucha, czuję to wyraźnie. Zaczyna mówić złe rzeczy. Wyjmuję go i w tej chwili drzwiami wchodzi diabeł wcielony.

Wygląda jak obdarciuch - brudny, śmierdzący, nieogolony, ok 55 lat, siwy. Wiem, że to diabeł i krzyczę by opuścił mnie, moją rodzinę i mój dom. On nie reaguje, śmieje się, jest cyniczny, zły do szpiku, zbliża się tak, że jego brudne ubranie wchodzi mi do ust.

Pytam czy coś mogę dla niego zrobić. Mówi, że mam mu (im) załatwić jakieś wyjścia. Jakby był z towarzyszami więziony, a ja po śmierci miała jakiś wpływ na tą sytuację. Zgadzam się, ale równocześnie czymś mnie doprowadził do furii. Wstaję i całą swoją mocą wypędzam go, wizualizuję białe promyki energii wydobywające się z okolic klatki piersiowej, one go wypychają. Ja wiem, że to tylko tymczasowe.

Gdy jest za drzwiami zamienia się w małą, białą piłkę. Biorę ją w rękę i całą siłą wyrzucam za okno. Piłka upada na środku podwórka, wiem, że to nieostateczne starcie.

Budzę się i wiem, że muszę odmówić modlitwę do Archanioła Michała. Nigdy nie umiałam jej na pamięć, ale udaje mi się. Potem jeszcze odpalam ją w google dla pewności, zapalam świeczkę i recytuję, wyobrażam sobie miecz odcinający nici zła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz