czwartek, 27 lutego 2014

Ciężar mężczyzny z Nieba.

Leżę na łóżku. W realu też leżę, bo jestem w trakcie popołudniowej drzemki. Jest mi przyjemnie. Chyba zbliżam się do nazwijmy to "spełnienia". Zaczynam czuć pocałunki. Dociera do mnie, że chyba jest ze mną mężczyzna. Dopiero teraz czuję na sobie ogromny ciężar. Wręcz z trudem oddycham. Otwieram oczy i stwierdzam, że faktycznie leży na mnie i całuje mnie blondwłosy mężczyzna. Nie wiem czy mi się podoba, ma jakąś taką pociągłą twarz i długawe, potargane włosy. Zamykam oczy i upajam się jego pieszczotami. Dochodzę. Budzę się czując wciąż na sobie jego ciężar i stwierdzam, że on naprawdę tu był, spoglądam w okno i widzę jego twarz oddalającą się w jakiejś dziwnej chmurze, odlatującą coraz wyżej, w niebo... Chwytam oddech i dziwię się na myśl, że przyszedł do mnie mężczyzna z Nieba, no bo przecież czułam jego ciężar i pocałunki. Budzę się powtórnie - teraz już wracam do realu, ale przez chwilę jeszcze zastanawiam się co się przed chwilą wydarzyło.

sobota, 15 lutego 2014

pająk, aktorzy, Schwarzenegger

Jestem w Holandii, ale rzecz dzieje się na moim podwórku. Nagrywany jest film z udziałem mojego kuzyna. Jakaś aktorka jest ucharakteryzowana na niego. Jeden z aktorów gotuje w przerwach zdjęciowych. Inni denerwują się przez to i jedna aktorka zwraca mu uwagę, że nie powinien robić tego na planie. Zajadam się jego sałatką warzywną. Doskonale czuję jej smak nawet teraz. Jest przepyszna. Następnie nakładam sobie tą sałatkę na twarz, wierząc, ze to zdrowe dla skóry. Potem ją zmywam. Nagle zauważam pająka. Jest wielki, czarny i włochaty. Krzyczę. Pająk zaczyna mnie gonić. Uciekam do domu, pająk biegnie za mną, więc wracam na podwórko krzycząc do "gotującego aktora", żeby go zabrał i faktycznie aktor bierze go w ręce. Krzyczę, żeby go zabił, bo go ugryzie, a on śmieje się i zaczyna mnie gonić z pająkiem w ręku. Krzyczę przerażona, uciekam do domu, do pokoju, a aktor wbiega za mnie. Kładę się na podłodze i zwijam w kłębek. Buzi mnie dźwięk mojego głośnego płaczu.


Trwa jakaś uroczystość na cmentarzu. Przy jednym z grobów stoi cała rodzina Schwarzennegerów - Arnold ze swoim bratem bliźniakiem i jakieś kobiety. Uśmiecham się zaskoczona tym widokiem i witam grzecznym angielskim "hallo". Arnold odwzajemnia uśmiech. Żałuję, że nie pamiętam całości. Byliśmy w jakimś domu niedaleko plebanii. Miałam romans z Arnoldem (który wyglądał jak trzydziestoparoletni Arnold). Musiałam ich pożegnać. Dostałam jakiś liścik od żony brata bliźniaka Arnolda. Wyszłam z domu i wracałam chyba do domu. Mijałam plebanię. W progu stał ksiądz.

wtorek, 4 lutego 2014

Serce

Widziałam jak znajomy mi mężczyzna wyrywa serce drugiemu, rzuca mi je pod nogi. Jest trzykrotnie większe od prawdziwego. Następnie ów mężczyzna zjada to serce. Słyszę trzask chrząstek.

sobota, 1 lutego 2014

małpy, krowa i cielę

Pracowałam w sklepie. Był ogromny ruch. Musiałam na chwilę wyjść. Wyszłam zostawiając w sklepie torbę i kurtkę. Kiedy chciałam wrócić okazało się, że nie mam pojęcia jak. Znajdowałam się w ogromnym budynku, jakby na jakimś uniwersytecie. Mijała 18, a więc koniec pracy, a ja nie mogłam trafić. Nie mogłam dodzwonić się do szefowej i nie wiedziałam czy po prostu zamknie sobie sklep i pójdzie czy będzie na mnie czekać. Minęła godzina. Na korytarzu spotkałam grupkę ludzi, jakby studentów. Zaczęłam wręcz rozpaczliwie prosić, żeby pokazali mi drogę do tego sklepu. Była wśród nich moja koleżanka, która powiedziała, że mnie zaprowadzi. Jak się okazało ona też zaczęła błądzić. Błądziłyśmy aż trafiłyśmy do wyjścia. Chciałyśmy znaleźć jakieś drugie wejście, ale zauważyłyśmy, że wokół budynku są orangutany. Zaczęły nas gonić, więc niewiele myśląc przeskoczyłyśmy siatkę i próbowałyśmy dostać się na ulicę po drugiej stronie budynku, ale droga wyprowadziła nas zupełnie gdzieś indziej. Zorientowałyśmy się, że zgubiłyśmy się. Nagle podszedł do mnie cielaczek. Chciałam go pogłaskać, a on zaczął mnie gryźć w dłoń, więc zaczęłam go odpychać i w końcu bić, bo nie przestawał mnie gryźć. Uciekałyśmy, a on cały czas nas gonił. Martwiłyśmy się, bo bardzo oddaliłyśmy się od tego budynku i wybiegłyśmy za miasto. Przed nami rozciągał się przecudowny lekko wyżynny, zielony krajobraz z pięknymi gęsto porośniętymi drzewami. Widoki niczym z Shire (czytam właśnie Władcę Pierścieni). Cielę na opuściło, ale nie mogłyśmy zbyt długo podziwiać krajobrazu, bo biegła w naszym kierunku rozwścieczona krowa. Rzuciłyśmy się do ucieczki. Tu sen się urwał.