Kolejny sen o moim zmarłym Bracie. Ja i moja rodzina wiedzieliśmy, że Czarek nie żyje. Mieszkał jednak z nami, tzn. to było Jego ciało, ale w środku był zupełnie kimś innym. On również wiedział, że wygląda jak Czarek. Intensywnie mu się przyglądałam, chciałam wypatrzeć jakieś spojrzenie, gest, minę - coś co było charakterystyczne dla Brata, ale nic takiego nie zauważyłam. Spojrzenie miał obojętne, myślał o swoich sprawach. Mama próbowała zwrócić mi uwagę, że Czarka z nami nie ma. Mimo wszystko podeszłam do Niego, złapałam Go za rękę, chciałam poczuć Jego dotyk, ciepło, trzymałam Go za rękę i płakałam. Dłoń była ciepła, ale dotyk obojętny.
Otoczka całego snu - najpierw byłam z rodzicami w mieście, ale nasze ulubione sklepy były zamknięte, przez szybę widzieliśmy, że nic w nich nie ma, nawet regałów, wszystko było białe, jasne. Jutro sklepy miały być otwarte, ale nie ratowało nas to. Szliśmy jakąś ciemniejszą ulicą, tata wysikał się na czyimś podwórku.
Potem byliśmy w naszej miejscowości i tu już był ten chłopak, przechodziliśmy obok kurników - w środku i dookoła dużo małych- mniejszych od kur ptaków. W pobliżu sterta desek, chodziłam po noej i jedna z desek spadła i uderzyła jednego ptaka. Kawałek dalej wylądował dziwny żółty pojazd - ni to auto, ni to samolot. Pilot wyglądał śmiesznie.
Rzecz z pierwszego wątku działa się na końcu, w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz