niedziela, 2 lipca 2017

Pierwsze w życiu świadomie wywołane OOBE - z 1 lipca 2017.

Dziś próbowałam pierwszy raz wyjść z ciała, techniką 4+1.

Gdy już leżałam próbując nie zasnąć, czułam mrowienie całego ciała, najsilniej rąk, ucisk i lekki ból głowy. Wizualizowałam sobie, że mój Brat wyciąga mnie z ciała za ręce (prosiłam Go o to wcześniej). W pewnym momencie poczułam jak delikatnie i powoli wychodzę. Kulę się przy łóżku przytulona do ściany i kartonowego pudła, dotykam kortonu i czuję go normalnie, potem moja ręka go przenika i czuję miękkie ubrania w nim poukładane. Wyciągam rękę przed siebie i dotykam... kolana mojego Brata - leży w moim łóżku.
Nie wiem w jaki sposób przenieśliśmy się na podłogę po drugiej stronie łóżka. Na klęczkach przytulamy się, całuję Go po twarzy. Jestem taka szczęśliwa!! Przyszedł jak prosiłam. I nagle - budzi mnie mama. Opowiadam potem podekscytowana wszystko mamie i babci i znów... budzę się - tu jeszcze pierdyliard innych snów, które niestety pamiętam fragmentarycznie,

m.in.: 1) papuga, która uciekła komuś w czasie burzy, wpuściłam ją oknem, była oswojona, odpadł jej dziub (wyglądała jak papuga, którą kiedyś miałam)
2) rozmowa z Kryszakiem i Cejrowskim - ja w piżamach i ręczniku na głowie - przypadkiem w towarzystwie, ale jakże byłam elokwentna! ;)
3) rozmowa z duchem - nie reagował na imię mojego Brata, ale na komendy zaczynające się od "Duchu!". Manifestował się poprzez ruch firanki.

Chyba ani razu nie obudziłam się tej nocy, więc to sen o śnie we śnie.

Wg opinii znawców tematu poznanych na facebookowej grupie - to jak najbardziej było OOBE.

Cmentarz + w mieszkaniu cioci +zapiekanki - z 25 czerwca 2017.

Pierwszy sen. Jesteśmy z rodziną nad grobem Brata. Tylko, że ten znajduje się w innym miejscu cmentarza niż w rzeczywistości. Zwracamy uwagę na sąsiadujące groby, mówimy o ludziach, którzy tam leżą, obok nas przechodzi dużo ludzi, rozmawiają z nami.
Przypomina mi się, że dawno nie byłyśmy na grobie dziadka. Razem z mamą poszłyśmy tam (kilka alejek dalej, przy głównej dróżce). Grób był malutki, jak dla dziecka, zaniedbany, litery wytarte jakby to był 100 letni grób. Głupio nam, że ciągle o nim zapominamy.
W pewnym momencie podchodzi do nas ksiądz. Mówi, że jutro przyjadą dwaj panowie (w sprawie dot. grobu) i trzeba będzie z nimi gdzieś pojechać. Mówię, że pojadę.
Jesteśmy już w domu. Teraz dziadek żyje i jest w swoim pokoju. Robię dla niego wizytówki osób, które spotkaliśmy na cmentarzu. Wiem, że się ucieszy. Zrobiłam kilka i stwierdzilam, że na zwykłym papierze szybko się zniszczą, więc teraz dam mu te, ale zaraz wydrukuje jeszcze raz i jak tylko dostanę zamówiony laminator (faktycznie zamówiłam) to je zalaminuję. Zastanawiałam się czy wydrukować na swojej drukarce czy na dziadka - dziadek miał swój komputer i drukarkę (w rzeczywistości palcem się nie dotykał do takich rzeczy).

Drugi sen tej nocy. Jestem w dawnym mieszkaniu cioci i wujka. Spędzam noc ze swoim chłopakiem (już 5 lat nie jesteśmy razem, byliśmy 2). Noc jest upojna, ale nie przynosi mi satysfakcji. W czasie gdy się ubieram do pokoju wchodzi babcia i zaczyna poprawiać kołdrę. Mówię zbulwersowana "jak możesz tu wchodzić?", a ona, "daj spokój, zobacz jak to wygląda!". Powiedziałam, że wygląda tak jak to jest w rzeczywistości i niemal na siłę wyprowadziłam ją z pokoju. Nikt nie szanował mojej prywatności, drzwi otwierały się i zamykały. Wszedł wujek z psem, który zaczął węszyć na łóżku, wujek odkrył kołdrę, a tam... zagłębienie ze stojacym moczem! Zsikałam się. Ale obciach! Pies to wypił. Szybko poszłam do wc, ale zapomniałam majtek na zmianę, babcia mi je podała. Musiałam się umyć dlatego poszłam do łazienki, umyć się nie mogłam bo było ciasno, pranie itd, majtki były złe, musiałam wyjść po inne.
Gdy się w końcu ubrałam, mój chłopak siedział przy stole, jadł. Zaczęłam sobie myśleć, że nie chcę go tutaj, muszę z nim zerwać. Zastanawiałam się czy to dlatego, że moja rodzina go nie lubi. Stwierdziłam, że dobrze mi z nim, ale jest tylko sposobem na przeczekanie aż pojawi się ktoś kto sprawi, że coś poczuję. Nie kochałam go. Chciałam jak najszybciej z nim zerwać, najlepiej zaraz.
Zobaczyłam mamę przeglądającą się przed lustrem. Miała fajną kurtkę. Powiedziała, że dostała od cioci Basi (która zmarła kilka miesięcy temu). Ja swoją też od niej miałam. Obydwie miałyśmy coś w kieszeniach. Zdjęcia na których był mój Brat. Zdjęcia były wyblakłe, prawie nic nie było widać. Jakby były sprzed wieku. Moje znajdowały się jakby między cienkimi szkiełkami albo lusterkami, dobrze słyszałam dźwięk uderzających o siebie szkiełek.

Pomiędzy tymi snami był jeszcze jeden - ja, babcia, mama i Brat byliśmy na zapiekankach. Pamiętam tylko fragment składania zamówienia, jedna zapiekanka to było 6 małych kanapeczek, można było wziąc od razu całość na tacy a można było brać po dwie.

Karton + teatr - z 27 czerwca 2017.

Pierwszy sen. Dzięki poleceniu sąsiadów wspólnie z rodziną zdecydowaliśmy się kupować do jedzenia coś co wygląda i smakuje jak karton, duży karton. Sąsiedzi (po ok.80 lat) są dla siebie przesadnie mili.
Drugi sen. Jestem w teatrze. Jest tylko dwóch aktorów. Chyba coś Szekspira. Po wyjściu wszyscy komentują sztukę, a ja nie mogę przestać płakać myśląc o zmarłym Bracie. Nie zatrzymuję się przy nikim, nie chcę by widzieli i źle się przy mnie czuli. Mijamy się na schodach. Wydaje mi się, że wchodziłam i schodziłam. Po wyjściu z budynku wszyscy się rozjechali, a ja musiałam biegnąć na pociąg. Miałam daleko, asfaltem, po dwóch stronach las. Przeszło mi przez glowę, że może zaatakować mnie wilk i stwierdziłam, że to byłoby dla mnie idealne rozwiązanie wszystkiego. Przede mną biegła para. Dobiegłam do stacji, ale nie wiedziałam, którędy na mój pociąg a nie było czasu się zatrzymywać, więc biegłam dalej aż dobiegłam do swojej miejscowości. Przede mną dobiegła ta para, oni biegli dla przyjemności i podziwiałam ich za to. Ja byłam wykończona i taka też się obudziłam - zdyszana, nie miałam siły się podnieść.

Brat - z 13 czerwca 2017.

Jakimś cudem Czarek, przeżył wypadek, albo stamtąd wrócił. Minął dzień, może dwa, a on już chciał kupić nowy samochód. Byłam zła, że mama mu nie zabrania. Uspokoiłam się trochę na myśl, że przecież zabrali mu prawo jazdy.

Czarek wsiadł w ten samochód, żeby go wypróbować. Jechał chodnikiem, ale to akurat było jakby normalne. Jechał szybko i omal nie zderzył się czołowo z innym, czerwonym autem, potem pojechał w innym kierunku z dużą prędkością. Była zima, lód i śnieg.

Gdy wrócił powiedziałam: "Czarek, Dzieciaku, Ty nie umiesz jeździć. Nie umiesz jeździć. No zobacz, jechałeś na czołówkę z tym samochodem, potem jechałeś za szybko. Przecież wiesz co ostatnio się stało, ja znów tego nie przeżyję". Objęłam Go jedną ręką i pocałowałam w ramię. Nie denerwował się, rozumiał mnie.

Krajewski - z 8 czerwca 2017r.

Poszłyśmy z mamą do jakiegoś klubu, ale nie jestem pewna czy wiedziałyśmy gdzie wchodzimy.
Przy wejściu stał mężczyzna z gitarą i śpiewał piosenkę Seweryna Krajewskiego. Miał piękny głos. Przez moment nawet pomyślałam, że to sam Krajewski. Zbierał pieniądze do czapki. Postanowiłam wrzucić mu 20zł, ale przez pomyłkę wrzuciłam 50. Mężczyzna spojrzał na mnie.
Weszłyśmy do środka.Wnętrze było drewniane. Gdzieś w tle biły się dwie dziewczyny. Raczej jedna dotkliwie biła drugą. Wszedł również ten mężczyzna. Śpiewał taką znaną francuską, romantyczną piosenkę. Powiedział, że potrzebuje ochotniczki i wyciągnął do mnie rękę, przyciągnął mnie do siebie.
On śpiewał, przytulał mnie jedną ręką tak, że twarzą zwrócona byłam w stronę publiczności. Miałam na sobie niebieską bluzkę, słabej jakości, przypominała te, które nosiłam jako 13-14 latka.
Nagle gdy dotknął mojej twarzy poczułam, że obrzydliwie śmierdzi nikotyną i alkoholem. Usłyszałam też, że ludzie po cichu podśmiewają się, ale nie byłam pewna czy z tego, że wybrał sobie taką pokrakę czy dlatego, że to ja zgodziłam się tańczyć z takim łapserdakiem.
Mimo wszystko nie miałam potrzeby ucieczki. Na prawdę pięknie śpiewał. Ciągle teraz słyszę tą piosenkę, a i taniec był sam w sobie przyjemny. Ci wszyscy ludzie nie byli istotni.
Potem jeszcze przyglądałam się temu facetowi i zastanawiałam się jak to możliwe, że tak utalentowany człowiek spędza czas po pracy samotnie upijając się, co musiało mu się złego przydarzyć.
Jakieś pomysły? :)
EDIT:
PS.: Nie wiem co to znaczy, ale nie sądzę by to był przypadek. Facebook przypomniał mi wspomnienie sprzed kilku lat - udostępniałam kawałek Seweryna Krajewskiego pt. "Co to jest czułość". Nie byłoby w tym nic dziwnego gdybym słuchała jego utworów co dzień, ale nie słuchałam ich wiele miesięcy, kilka lat. Dziwne!

Brat - lalka - z 4 czerwca 2017.

Cmentarz. W niektórych miejscach woda (przejrzysta) po kostki. Biorę mojego Brata na ręce. We śnie jest mały - 3,4 latka. Skaczę po wodzie, woda się rozpryskuje, mam mokre buty, jestem szczęśliwa, Brat się cieszy. Nagle wypada mi z rąk i rozbija się na części jakby był lalką. Mama i ciocia podbiegają do niego zmartwione. Ja wkładam Jego głowę na swoje miejsce i udowadniam, że wszystko z nim ok, bo dalej się uśmiecha. Biorę go na ręce i dalej skaczę.

Western - z 27 maja 2017.

Ciekawa historia:) Sceneria i bohaterowie rodem z westernu. Dosłownie. Stroje (kapelusze, chusty itd). Wietrznie, sucho, piach, zmierzch, broń, ale nie rewolwery - długa.
Historia jest taka - dwie młode dziewczyny (nastolatki), dwóch mężczyzn. Dziewczyny opowiadały o mężczyźnie, który chciał je skrzywdzić i o tym jak jeden z obecnych we śnie mężczyzn go za to zastrzelił. Mężczyzna ten obawiał się, że ten drugi (z którym najbardziej się identyfikowałam) go za to jakoś ukarze, albo przynajmniej nie zaaprobuje tego. Tymczasem spojrzał on najpierw na niego (takie trochę spojrzenie a'la Clint Eastwood) , potem potrzedł i uścisnął Go, tak po męsku.
Potem scena jak Ci mężczyźni kopią doły. Jakby na ciała, ale płytsze. W jednym z nich było jedzenie. Jadłam (chyba jako właśnie ten mężczyzna) i dawałam je komuś. Ubrudzone było w piachu.
Muszę dodać, że nie jestem jakąś szczególną fanką westernów. Raz na pare lat mam taki zryw, że oglądam kilka po kolei, ale od wielu miesięcy nie oglądałam. Nie wiem więc skąd mi się to wzięło.

Ból - z 21 maja 2017.

Tym razem krótko. Ktoś trzyma mnie za kciuk i zrywa mi paznokieć. Krzyczę z bólu.

Impreza - z 19 maja 2017.

Sen zaczął swoją akcję w jakimś pokoju. Byłam tam ja i troje znajomych z pracy. W rzeczywistości znam i lubię ich najbardziej, ale nie przyjaźnimy się Ja ciągle jestem "nowa". We śnie jesteśmy po spożyciu alkoholu, relacje są bardzo dobre, leżymy blisko siebie, oglądamy zdjęcia, śmiejemy się.
Potem jesteśmy na zabawie, to chyba Sylwester. Nie jestem przekonana do tańców, bo przecież Mój Brat nie żyje. Ktoś mnie jednak poprosił więc próbuję, ale chłopak za bardzo się klei. Nie umiem z tego wybrnąć. Ratuje mnie jeden z tych znajomych z pracy, Go lubię najbardziej. Tańczy mi się z nim przyjemnie. Całuje mnie i ja to odwzajemniam.Tu jakby się urywa i pojawia się kolejna scena.

Wychodzimy całą czwórką z tego balu. Koleżanka poszła przodem do auta. Wiedziałam, że nie chce bym ją dogoniła, bo nie ma zamiaru mnie podrzucać do mojego auta, które zaparkowałam gdzieś na mieście. Było mi przykro.

Stroma skarpa, muszę z niej zejść, pomyliłam drogę i zaczęłam spadać, chwytałam się korzeni drzew, potem nie zauważyłam jak łapię za ul, było ich kilka, pszczoły zaczęły się wydostawać, znów spadam, łapię się desek (motyw desek był również w poprzednio opisywanym śnie, deski częściowo pocięte na opał). Teraz deski są mokre, wpadam do wody i płynę. Woda jest bardzo brudna i pełno w niej tych mokrych, przegniłych desek.

I nagle znów wybiegam z tego balu. Sama. Naga od pasa w górę. Chyba płaczę. Zbiegam po schodach,w pośpiechu nakrywam się płaszczem przeciwdeszczowym, gospodarze zostawili je dla gości. I znów skarpa - gubię drogę (j.w), pszczoły nie są agresywne, choć czuję ukłucie i zastanawiam się czy to nie jedna z nich. Są odrobinę większe niż normalnie. Uli jest kilka - 5 może 6. Są różnych wielkości, ale ogólnie nie duże. Ten, który uszkodziłam jest wielkości piłki do tenisa ziemnego.
Koniec.

Koszmarna noc - z 16 maja 2017.

Całą noc miałam koszmary. Czuję jakbym w ogóle nie spała
.
1) Spacer z dziewczyną, która w latach szkolnych była zawsze brudna, śmierdząca, nigdy nie myła zębów, bardzo mało zdolna

2) Podczas spaceru widziałam chore i ranne zwierzęta, koty dotkliwie pogryzione przez psy, z odgryzionymi ogonami, zakrwawione, cierpiące

3) Robię sałatkę, wszystko wypada mi z rąk na ziemię, sałatkę wkładam do plastikowego pojemnika, który zamiast ścianek ma ozdobną krateczkę, leję dużo sosu, sos przelewa się przez tą kratkę, kapie na podłogę, ciężko się wyciera

4) Tak sprzątałam po tej sałatce, że zapchał się wc, ktoś próbował przeczyścić, ale narobił tylko bałaganu, którym musiałam się zająć

5) Spacer z rodziną - zauważam, że mam dziury w moich czarnych spodniach, uspokajam się, że to teraz modne, ale na moich oczach dziur przybywa i robią się większe, wyglądam jak obdarciuch

6) Praca, dużo kobiet w jednym biurze (moje faktyczne koleżanki z pracy), dużo papierów, bałagan, nie mogę znaleźć jednego dokumentu, wchodzi jakiś dyrektor, wszystko byłoby ok gdyby nie koleżanka, która go przedrzeźniła i on to usłyszał, zrobiło mi sie przez nią strasznie wstyd.

Brat - z 15 maja 2017r.

Kolejny sen o moim zmarłym Bracie. Ja i moja rodzina wiedzieliśmy, że Czarek nie żyje. Mieszkał jednak z nami, tzn. to było Jego ciało, ale w środku był zupełnie kimś innym. On również wiedział, że wygląda jak Czarek. Intensywnie mu się przyglądałam, chciałam wypatrzeć jakieś spojrzenie, gest, minę - coś co było charakterystyczne dla Brata, ale nic takiego nie zauważyłam. Spojrzenie miał obojętne, myślał o swoich sprawach. Mama próbowała zwrócić mi uwagę, że Czarka z nami nie ma. Mimo wszystko podeszłam do Niego, złapałam Go za rękę, chciałam poczuć Jego dotyk, ciepło, trzymałam Go za rękę i płakałam. Dłoń była ciepła, ale dotyk obojętny.

Otoczka całego snu - najpierw byłam z rodzicami w mieście, ale nasze ulubione sklepy były zamknięte, przez szybę widzieliśmy, że nic w nich nie ma, nawet regałów, wszystko było białe, jasne. Jutro sklepy miały być otwarte, ale nie ratowało nas to. Szliśmy jakąś ciemniejszą ulicą, tata wysikał się na czyimś podwórku.
Potem byliśmy w naszej miejscowości i tu już był ten chłopak, przechodziliśmy obok kurników - w środku i dookoła dużo małych- mniejszych od kur ptaków. W pobliżu sterta desek, chodziłam po noej i jedna z desek spadła i uderzyła jednego ptaka. Kawałek dalej wylądował dziwny żółty pojazd - ni to auto, ni to samolot. Pilot wyglądał śmiesznie.
Rzecz z pierwszego wątku działa się na końcu, w domu.

Tattoo - z 3 maja 2017.

Brat miał zrobić mi tatuaż. Umiejscowiony miał być w okolicy lewego obojczyka. Zastanawialiśmy się nad wzorem. Miał być malutki. W końcu ustaliliśmy, że mają to być dziecięce malutkie buciki. Zastanawiałam się czy poradzi sobie z takim małym wzorem.

Oczyszczenie + wypatrując spektakularnego - z 25 kwietnia 2017.

Przed snem prosiłam zmarłego Brata by dał znać czy przeszedł już etap oczyszczenia i przyśniło mi się, że wchodzi do strumyka. Woda była bardzo zimna. W dalszej części snu śniło mi się, że moje ciało pokryło się czymś w rodzaju znamion, tzw. "myszek". To były duże place, siwe i pokryte włoskami. W dalszej części byłam w salonie/sklepie kosmetycznym. Znajome farbowały włosy na piękne kolory. I ja prawie się zdecydowałam, ale ostatecznie w kolejce była jeszcze jedna osoba i wiedziałam, że ja już nie zdążę. W gruncie rzeczy było mi to jednak obojętne. I ostatni motyw, który co jakiś czas powraca - jest wigilia, a ja stoję na podwórku i patrzę na ciemne, rozgwieżdżone niebo wypatrując czegoś spektakularnego (w innych wersjach tego snu spadają gwiazdy, przylatują kosmici, spadają bomby, widzę jadącego Mikołaja, albo jakieś dziwne pojazdy). Wiem, że to strzępki, ale myślę, że to nie przypadek, że zapamiętuje się te a nie inne fragmenty.

Mrok - z 17 kwietnia 2017.

Sen o złych, mrocznych siłach. Zgodziłam się wziąć w czymś udział (działanie, dołączenie do jakiejś grupy - nie wiem) co wiązało się z przyjęciem jakichś drobnych przedmiotów. Jakaś mroczna uosobiona siła rościła sobie prawa albo do tych przedmiotów, albo do mnie ze względu na przyjęcie ich/nieświadomą zgodę na podległość. Zrozumiałam, że całe zło, które mnie teraz spotyka jest efektem przyjęcia tych przedmiotów. Pojawiły się ogromne, złowrogie psy/wilki - działające na polecenie tej złej siły. Był też jeden czarny pies ze zdeformowanym pyskiem. Ugryzł mnie w dłoń, wyraźnie to czułam. Najgorsza była przytłaczająca, gęsta atmosfera zła, ciemne chmury. Mrok. I jeszcze wiedziałam, że koleżanka z pracy też przyjęła te przedmioty i miała już do czynienia z tą złą siłą. Dzwoniłam do niej i próbowała cokolwiek mi poradzić, ale warunki utrudniały porozumienie, nie słyszałam jej.

Brat - z 7 kwietnia 2017.

Przed snem mówiłam Bratu, że teraz kiedy Go nie ma nie wiem już jak z Nim rozmawiać.Mówiłam, że nie wiem czy interesują Go dawne sprawy, czy dalej jest moim Czarkiem, czy jako dusza jest już zupełnie inny. I potem miałam trochę dziwny sen. Najpierw śpieszyłam się do miasta, żeby spotkać się z koleżanką na pizzę. 18-letniego Brata schowałam w wózek dla dzieci. O mały włos a spóźnilibyśmy się na autobus. Biegłam z wózkiem, żeby zdążyć. Do autobusu była kolejka, dużo osób. Brat był trochę zły. Potem byliśmy już w jakimś mieszkaniu z ta koleżanką. Patrzę, a ona trzyma Czarka za nogi i trzyma Go całego pod zlewem z odkręconą wodą. Wyciągnęłam Go z tego zlewu. Koleżanka coś mówiła do mnie, ale ja prosiłam by poczekała, bo nagle poczułam radość z powodu tego, że Brat tu jest. Podeszłam do Niego i całowałam Go w policzki, był cały mokry i jakby od tej wody poczułam aż uderzającą świeżość.

Brat - z 5 kwietnia 2017.

Mój Brat zginął w wypadku mając 18 lat. Śnił mi się jako 2-3 letni chłopiec. Był tylko w pieluszce. Miał przepuklinę brzuszną. Całowałam go po brzuszku. We śnie przyszło mi do głowy, że to ta przepuklina doprowadziła w końcu do Jego śmierci.

"Umarlaki" - z 1 kwietnia 2017.

Śniło mi się, że zmarł brat mojego dziadka, który w rzeczywistości nie żyje już kilka lat. Byłam z rodziną nad jego grobem, jedliśmy kapustę z garka, który stał od dwóch dni na grobie. Potem było spotkanie rodzinne w domu, może stypa. Była na nim ciocia, która zmarła dwa miesiące temu. Pięknie wyglądała, była szczupła i zadbana. Był też mój kochany dziadek, który nie żyje od 7 lat. Zrobiło mi się go żal, bo wszyscy rozmawiali o zmarłym i nikt nie pomyślał o jego uczuciach, więc przytuliłam się do niego, a jemu sprawiło to przyjemność. To było bardzo rzeczywiste w odczuciach.

Brat - od stóp do głów w czerni - z 29 marca 2017.

Byłam z Czarkiem w kościele. Potem byłam przy rozmowie babci z ciocią. Ciocia mówiła jej, że widziała mnie i Czarka w kościele "cali od stóp do głów w czerni" - mówiła z nutką krytycyzmu w głosie. Potem urywek gdy Czarek wrócił z kościoła sam i opowiadał mi, mamie i babci w charakterystyczny dla siebie sposób o tym jak to był z kolegą w kościele, między nimi stała ich nauczycielka. Czarek próbował coś u niej wyprosić (jakby jakąś roślinkę), która miała pomóc w czymś mi (tak jakbym to ja nie żyła). Był zły na nauczycielkę, bo nie chciała mu pomóc i przy tym powiedziała: "mam dość już tej waszej żałoby".

Sprawy zawodowe - z 3 marca 2017.

Jechałam samochodem z byłym podopiecznym (poprzednio byłam asystentem rodziny) i z jego synkiem (który w rzeczywistości trafił do rodziny zastępczej). Mężczyzna puścił kierownicę, w ręku trzymał nóż i groził mi. Bałam się. Wysiadłam pod pozorem tego, że chłopcu zachciało się siku. Uciekłam. Znalazłam się w pomieszczeniu, w którym był mój ojczym z jakąś kobietą. Schowałam się pod łóżkiem. Ten mężczyzna wbiegł za mną. Zadźgał na śmierć tatę i ta kobietę. Widziałam krew. Wyszłam spod łóżka i walczyłam z tym mężczyzną, kilka razy raniłam Go, ale raczej powierzchownie. Nie pamiętam dokładnie. Wiem, że miał jakoś zdeformowaną twarz.

Szczury, mały biały piesek - z 27 lutego 2017.

Śniły mi się czarne szczury – obrzydliwe, wielkie, obślizgłe. Biegały po moim podwórku. Były zabijane – rozdeptywane. Wyobrażałam sobie we śnie jak ich ciało jest rozgniatane.

Dodam, że nie dalej jak tydzień temu śnił mi się mały, biały piesek. Był fałszywy. Wyglądał milutko, ale ja i ludzie towarzyszący mi wiedzieliśmy, że jest groźny i chce mnie skrzywdzić. Karmiliśmy go podstępnie dużymi ciastkami (wyglądały jak pieczęcie) i on po tych ciastkach stawał się coraz bardziej ospały. W końcu położył się i trzeba było go zabić. Wtedy dziadek (który nie żyje już od 6 lat) rozdeptał mu czaszkę. Nie patrzyłam na to, ale również jak przy tych szczurach wyobrażałam sobie jak wygląda.

Brat - z 7 lutego 2017.

Musiałam mieć jakąś informację, że Czaro może wrócić, bo zerkałam na telefon ciągle sprawdzając czy włączył tel, nagle okazało się, że moje wiadomości do Niego docierają.

Czekałam na Jego powrót, ale wciąż niedowierzałam. I pojawił się. Moja reakcja była taka jaka byłaby w rzeczywistości. Łzy samoczynnie płynęły, zwaliło mnie z nóg, dosłownie nie mogąc utrzymać się na nogach upadłam na kolana i w ten sposób do Niego szłam.

Mama była jakby zła, bo to wyglądało tak jakby cała Jego śmierć była Jego oszustwem i dziwiła mi się, że tak się emocjonuję, ale nie obchodziło mnie to, choćby i był winny - tak się cieszyłam, czułam się jakbym zgubiła olbrzymi ciężar, nie do opisania są te emocje. Wymienialiśmy krótkie zdania, ale wszystko zapomniałam, tak jak zapomina człowiek przeżywający coś w szoku,... Chyba nawet Go przytuliłam.

Brat - ciąża, z 1 lutego 2017.

Śniło mi się, że wybierałam się do Brata do szpitala, bo zaraz miał urodzić. W rzeczywistości Brat pół roku temu zmarł. Myślałam sobie, że to bardzo dziwne, że mężczyzna urodzi dziecko.