piątek, 27 stycznia 2017
Wizyta - 30 grudnia
Sen z gatunku tych, o których jeszcze długo się myśli. Nie jestem pewna czy mógł być czymś więcej niż tylko snem.
Siedzę w samochodzie. Po prawej stronie w oddali widzę rozbity samochód, w którym zginął mój Brat (tak było w rzeczywistości), po lewej ludzi, którzy ustalają przebieg zdarzeń.
Drzwi od strony pasażera otwiera mój Brat., płacze i krzyczy przerażony: "Monika, ja chyba rozbiłem samochód! Rozbiłem samochód!". Przytulam Go (czuję ogromną ulgę, cieszę się, że nareszcie mogę Go przytulić, mówię do Niego bardzo spokojnie:
- Czaruś uspokój się, nie denerwuj się... tak, tak się stało, rozbiłeś samochód, ale wszystko jest w porządku.
- Co z resztą? Co z chłopakami? (w aucie było czterech kolegów Czarka) - odpowiada
- Uspokój się, wszystko z nimi w porządku, są cali, są już w domach. Wszyscy z tego wyszli, tylko... z wyjątkiem Ciebie... ale wszystko jest dobrze.
Potem zapewniam Go, że nie gniewamy się na niego, nie jesteśmy źli i mówię mu, że cieszę się, że Go widzę, że mogę Go przytulić. Mówię mu jeszcze, żeby przychodził często chyba, że nie będzie mógł.
I mówię "Czarek, bo teraz musisz się rozejrzeć, poszukać światła, czy czegoś... no wiesz... powinieneś iść do Nieba i jeśli nie będziesz mógł przychodzić, to w porządku".
Potem orientujemy się, że Panowie, którzy ustalają przebieg wypadku coś robią nie tak. Wychodzimy z auta, biorę Czarka za rękę (teraz wydaje się młodszy), idziemy na kładkę, gdzie są jeszcze jakieś szkła. Szybko podchodzą Ci Panowie, żeby powiedzieć mi, że nie mogę tu przebywać, Czarka nie widzą, dla nich jest duchem. Pokazuję im te ślady.
W czasie gdy byliśmy jeszcze w aucie, pojawiła się mama, siadła na tylne siedzenie, pokazałam jej ręką, żeby była cicho, bo rozmawiam z Czarkiem i mówię jej po cichu, że On nie wie, że nie żyje. Mama jest jakby zła - może dlatego, że przyszedł właśnie do mnie, a może dlatego, że wszystko mu powiem, a On na zawsze odejdzie...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz