sobota, 20 grudnia 2014

krokodyl i wąż

W moim domu jakimś dziwnym sposobem znalazł się ogromny krokodyl i jeszcze większy wąż. Wąż był niebezpieczny. Jedynym wyjściem było napuścić ich na siebie, by się nawzajem pozabijały. Doszło do walki. Mój brat chyba nie mógł przeżyć, że krokodyl cierpi i rzucił mu się z pomocą. Po wszystkim przyszedł do mnie. Miał odgryzioną dłoń. Zaczęłam panikować! W ranie widoczne były dwa ślady po zębach i sączący się zielony jad. Chciałam szybko zawieźć go do szpitala. Najpierw znalazł odgryzioną dłoń, ale była bez koniuszków palców. W panice próbowałam wyjąć pieniądze ze schowka. Ręce mi się trzęsły, wszystko się wysypywało. Krzyczałam na babcię, żeby zadzwoniła po mamę, bo może nie będą chcieli operować bez jej zgody. Krzątałam się szukając pieniędzy, pakując tą dłoń i ciągle darłam się na babcię, że ta jeszcze nie dzwoni. W końcu objaśniła łaskawie, że telefony ze stacjonarnego na komórkę dużo ją kosztują. Ustałam zrozpaczona i doszło do mnie, że ta sytuacja jest tak nierealna, że nie może być prawdziwa. Zaczęłam się modlić - "Pani Boże, spraw, żeby to był tylko sen! To musi być sen. To nie mogło się wydarzyć! Boże pomóż". Zaczęłam szczypać się po ręku, ale nie mogłam się obudzić. Nie czułam tego szczypania. Po nieudanym szczypaniu poczułam przeogromną rozpacz i... obudziłam się. Powiedziałam tylko "Mój Boże, dziękuję".

poniedziałek, 15 września 2014

Ciąża i kolczyk w języku

Jestem  w szpitalu. To dzień mojego porodu. Mam ogromny brzuch. Dotykam go, dokładnie oglądam. Idę do łazienki. Chlusnęła ze mnie krew. Pomyślałam, że odchodzą mi wody. Rzeczywiście nagle zaczęła dosłownie sikać ze mnie woda, z dużym ciśnieniem. Natychmiast udałam się na łóżko szpitalne. Strasznie się bałam. Tłumaczyłam sobie, że wszystkie kobiety rodzą, więc i ja dam radę. Była przy mnie mama. Chyba mnie dodawała mi otuchy. Zjawił się lekarz. Byłam naprawdę bardzo przestraszona. Znajdowałam się na dużym łóżku. Lekarz jakby przyklękną przy mnie na tym łóżku. Czułam jak główka napiera. Lekarz włożył mi obydwie ręce. Stwierdziłam, że to nie bolało i miałam nadzieję, że za chwilę wyciągnie ze mnie dziecko i może nie będzie nawet bolało. Obudziłam się.


Zrobiłam sobie kolczyk w języku. Taki, który wymaga dwóch dziurek. Cały czas odkręcała mi się któraś końcówka i wypadała, a ja niezmordowanie próbowałam je przykręcać grzebiąc się we własnej ślinie.

środa, 27 sierpnia 2014

Prezydent

Byłam na zajęciach (na studiach) w dużym mieście - pewnie w Wawie. Wracając zahaczyłam o duże centrum handlowe, tyle, że jakaś afera się szykowała, bo chodziło pełno ochroniarzy i jedno piętro było zamknięte. Jakimś cudem dostałam się na to piętro i przeszłam przez drzwi przez, które przechodzili ochroniarze. Chyba zajęci byli naprawą tych drzwi dlatego nie zwrócili na mnie uwagi. Znalazłam się w dużej sali - pod ścianą dywan, mikrofony i... flagi biało-czerwone! Przemówienie Komorowskiego!! Do sali zaczęli wchodzić ludzie - bardzo starzy. Nie miałam już jak się wydostać, bo ochrona poustawiała się przy drzwiach. Na domiar złego zepchnęli mnie na miejsce 2 metry od prezydenta. Komorowski wyszedł i zaczął przemawiać - był wysoki i szczupły. Stwierdziłam, że tv rzeczywiście postarza o 10 lat i pogrubia o 10 kg. W trakcie przemówienia zorientowałam się, że każdy staruszek ma młodą opiekunkę. Dlatego tam się dostałam! Wzięli mnie za opiekunkę. Nawet jedna staruszka wzięła mnie pod ramię, ale zaniemogła, więc położyła się na podłodze opierając się o drzwi, ja nie wiedzieć czemu zrobiłam to samo. Pan prezydent podszedł i powiedział "Ooo Pani Julka ma problemy z nerkami" i... pomacał mnie zamiast ją po brzuchu! Pomylił się. Na sali zawrzało. Przeraziłam się, bo przecież kamery... Będzie afera na całą Polskę! Szybciutko zorganizowali przerwę, a ja uciekłam stamtąd. Uciekając trafiłam na młodą dziewczynę, która zaczęła mi dziękować, że zaopiekowałam się jej podopieczną.

Aż boję się włączyć tvn24!

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Lewandowski

Byłam na koncercie, czy też jakiegoś rodzaju występach. Głównymi atrakcjami byli Robert Lewandowski, Baron z Afromental i Mesajah. Baron wyszedł gdzieś z piękną murzynką i nie wrócił na czas, więc przedstawienie nie mogło się odbyć. Goście i artyści położyli się do łóżek. Moje łóżko sąsiadowało z łóżkiem Roberta, jego żony i córki. Jego córeczka przyszła do mnie i wtulała się we mnie. Matka nie dawała jej tyle ciepła i zainteresowania ile było jej potrzeba. Robertowi chyba było trochę głupio, ale nie odrywał małej. W końcu poszła jednak do mamy. Gdy wszyscy zasnęli Robert widząc, że jeszcze nie śpię. Położył się obok mnie. W samych majtkach:D Rozmawialiśmy. Mówiłam, że rozumiem co czuje i przykro mi, że występ nie doszedł do skutku. Robert zaczął mnie całować. Jeszcze pamiętam to uczucie. Niestety obudziła się jego żona, bo Robert co kilka minut musiał jeść, więc dała mu kiełbasę. Wiedziałam, że jak zje, przyjdzie do mnie. Ekscytacja sięgała granic. Niestety w tym momencie zadzwonił budzik.

czwartek, 22 maja 2014

Orzeł, trupy i rosyjski generał

Jestem z kimś na podwórku. Na pobliskie drzewo siada grupka orłów. Przyglądam im się i mówię osobie, która jest ze mną, że orły ostatnio bardzo często mi się śnią (co jest zgodne z prawdą). Spostrzegam, że orły są przygarbione i patrzą złowrogo. Chcą zaatakować. Zrywamy się na równe nogi i uciekamy do mieszkania. Orły i inne drobne ptactwo zrywają się i gonią nas. Zbiegamy do jakiejś obskurnej piwnicy, która wygląda raczej jak lochy. Na nasze nieszczęście wszystkie pomieszczenia mają kraty więc tysiące ptaków podążających za nami bez problemu mogą nas dopaść. Na domiar złego w każdym lochu/celi leży zakrwawiony i cuchnący trup. Wszędzie widać i słychać ptaki, niektóre pozabijały się uderzając o kraty. Udaje nam się znaleźć pomieszczenie z drzwiami. Zamykamy się, ale nagle rozlega się pukanie do drzwi. Otwieram i w pierwszej chwili podskakuję ze strachu, bo wydaje mi się, że to jeden z trupów, ale okazuje się, że to gruby i wysoki rosyjski generał. Wygląda trochę jak Stalin. Przekonuje mnie do czegoś na co nie chcę przystać.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Piątek 13-tego z Angeliną Jolie/ Wanna

Akcja rozgrywała się w wielopiętrowym domu. Było dużo spiralnych schodów i metalowe, cienkie poręcze. Drewniane podłogi. Nie było mebli. Pełno pomieszczeń. Bardzo dużo ludzi. Młodzież. W tym ja.  I teraz nie wiem. Chyba wszyscy na siebie polowaliśmy. Zabijaliśmy się. Pod koniec zostało 5 osób. W domu były trupy. Pełno zniszczeń. W trakcie ucieczki we 3 osoby spotkaliśmy się na jednym korytarzu, ale chyba lubiliśmy się, bo nie atakowaliśmy się. Spojrzeliśmy tylko na jednego z nas - tego czwartego. Leżał w wannie pełnej krwi i gwałcił trupa. Spojrzeliśmy na niego tak jak w amerykańskich, głupich komediach - rozbawieni i obrzydzeni. I potem on jakoś uciekał z tej wanny. Była jeszcze piąta osoba. Najgroźniejsza. Polowała na wszystkich. Angelina Jolie... Tak... Posiadała umiejętność regenerowania się co jakiś czas, więc mogliśmy zadawać jej najgorsze obrażenia, a ona w pewnym momencie jakby odradzała się. Pamiętam, że próbowaliśmy ją spalić. Rozlewaliśmy benzynę po drewnianych podłogach. Niechcący pooblewaliśmy siebie, więc baliśmy się rzucić zapałek, ale w końcu jeden z nas to zrobił. Musieliśmy szybko uciekać, żeby nie spłonąć, więc zamiast zbiegać po schodach rzuciłam się na te poręcze i jakby zsuwałam się po nich. Pamiętam, że bolały mnie palce. Wybiegliśmy z domu, który trawiły płomienie. Niedaleko była straż, więc pobiegłam w ich stronę i w biegu krzyczałam by biegli do tego domu, ale nie zatrzymywałam się. W tym momencie nagle z nocy zrobił się dzień. Pojawiła się jakby nowa scena. Uciekałam w dalszym ciągu przez jakieś osiedle i mijałam osoby, które zginęły w tym domu. Wiedziałam, że widzę teraz jak wyglądałoby ich życie gdyby nie weszli do tamtego domu. Gdy któreś z nich mnie zobaczyło zaczynał mnie gonić. Nie zatrzymywałam się. Mijałam też dziewczynę, która w domu skończyła jako gwałcony trup. I w tym niby nowym życiu była dziwką. Minęłam ją i przeskoczyłam za ogrodzenie. Ostatnia myśl była taka, że były to kolejne odcinki filmu "Piątek 13-tego", który przecież swoją drogą traktował o czym innym.

Kolejny sen tej samej nocy. Odwiedził mnie jeden z byłych chłopaków. Byliśmy nadzy w wannie. Całowaliśmy się i pieściliśmy. Nie było w tym żadnej perwersji. Przeciwnie wszystko było bardzo subtelne, czułe i delikatne. Wpijałam się w jego mięsiste usta. Jeszcze w tej chwili jestem w stanie przypomnieć sobie ich dotyk ze snu. W rzeczywistości był inny. Dotykałam jego twarzy z wielką tkliwością, miłością chyba. W pewnym momencie drzwi do łazienki otworzyła babcia i nie zamknęła ich. Zaczęłam krzyczeć, żeby je zamknęła. Weszła i zaczęła strasznie krzyczeć i odnosić się do mnie z wielką pogardą. No bo jak to? Siedzę naga w wannie z facetem. W tym momencie przyszła mama i babcia zaczęła zdenerwowana opowiadać jej co się dzieje. Mama wleciała do tej łazienki gdy już babci nie było, ale ze śmiechem na ustach. Właśnie wychodziliśmy z wanny. Zdenerwowała mnie choć wcale nie miała nic przeciwko. Poszliśmy do mojego pokoju. Zatrzasnęłam ostentacyjnie drzwi, bo babcia i mama siedziały w pokoju obok.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Polowanie na świnie

Na moim podwórku grupa osób, w tym ja, polowaliśmy na świnie. Najpierw próbowaliśmy je wygonić z ich kryjówek czy legowisk, potem osaczaliśmy je z każdej strony i jedna osoba rzucała się otoczoną świnię. Była tam dziewczyna, która zgarnęła dla siebie dwie świnie i zapowiedziała, że wszystkie upolowane świnie będą dla niej. Była to dziewczyna chłopaka, z którym kiedyś spałam. Zrobiłam jej awanturę. Wykrzyczałam, że sobie za dużo wyobraża. Powiedziałam, że te dwie świnie może sobie wziąć, ale reszta też jest głodna, więc nie ma mowy, by zabrała więcej. Polowaliśmy dalej. Otoczyliśmy młodą świnię. Próbowałam ją jakoś wypuścić udając, że jestem nieudolna i mi się wymyka, ale moja mama rzuciła się na nią. W końcu jednak stwierdziła, że jest jeszcze młoda i powinna się trochę podtuczyć, więc wypuściliśmy ją.

niedziela, 30 marca 2014

Człowiek-pies

Za chwilę zacznie się czyjś ślub. Stoję przed bramą kościoła. Moją uwagę zwraca zajadle szczekający na mnie pies. Nie wiem jaki to pies. Na smyczy trzyma go przystojniak w pięknym, czarnym garniturze szytym na miarę. Mierzę go wzrokiem powoli od dołu do góry. Ma głowę i dumny tors psa. To prawdopodobnie szkocki owczarek. Nie ma koszuli. Jego psi, owłosiony tors wychyla się spod garnituru. Sierść ma pięknie uczesaną, zadbaną, wydaje się jedwabiście gładka a spojrzenie ma dumne i mądre.

czwartek, 27 lutego 2014

Ciężar mężczyzny z Nieba.

Leżę na łóżku. W realu też leżę, bo jestem w trakcie popołudniowej drzemki. Jest mi przyjemnie. Chyba zbliżam się do nazwijmy to "spełnienia". Zaczynam czuć pocałunki. Dociera do mnie, że chyba jest ze mną mężczyzna. Dopiero teraz czuję na sobie ogromny ciężar. Wręcz z trudem oddycham. Otwieram oczy i stwierdzam, że faktycznie leży na mnie i całuje mnie blondwłosy mężczyzna. Nie wiem czy mi się podoba, ma jakąś taką pociągłą twarz i długawe, potargane włosy. Zamykam oczy i upajam się jego pieszczotami. Dochodzę. Budzę się czując wciąż na sobie jego ciężar i stwierdzam, że on naprawdę tu był, spoglądam w okno i widzę jego twarz oddalającą się w jakiejś dziwnej chmurze, odlatującą coraz wyżej, w niebo... Chwytam oddech i dziwię się na myśl, że przyszedł do mnie mężczyzna z Nieba, no bo przecież czułam jego ciężar i pocałunki. Budzę się powtórnie - teraz już wracam do realu, ale przez chwilę jeszcze zastanawiam się co się przed chwilą wydarzyło.

sobota, 15 lutego 2014

pająk, aktorzy, Schwarzenegger

Jestem w Holandii, ale rzecz dzieje się na moim podwórku. Nagrywany jest film z udziałem mojego kuzyna. Jakaś aktorka jest ucharakteryzowana na niego. Jeden z aktorów gotuje w przerwach zdjęciowych. Inni denerwują się przez to i jedna aktorka zwraca mu uwagę, że nie powinien robić tego na planie. Zajadam się jego sałatką warzywną. Doskonale czuję jej smak nawet teraz. Jest przepyszna. Następnie nakładam sobie tą sałatkę na twarz, wierząc, ze to zdrowe dla skóry. Potem ją zmywam. Nagle zauważam pająka. Jest wielki, czarny i włochaty. Krzyczę. Pająk zaczyna mnie gonić. Uciekam do domu, pająk biegnie za mną, więc wracam na podwórko krzycząc do "gotującego aktora", żeby go zabrał i faktycznie aktor bierze go w ręce. Krzyczę, żeby go zabił, bo go ugryzie, a on śmieje się i zaczyna mnie gonić z pająkiem w ręku. Krzyczę przerażona, uciekam do domu, do pokoju, a aktor wbiega za mnie. Kładę się na podłodze i zwijam w kłębek. Buzi mnie dźwięk mojego głośnego płaczu.


Trwa jakaś uroczystość na cmentarzu. Przy jednym z grobów stoi cała rodzina Schwarzennegerów - Arnold ze swoim bratem bliźniakiem i jakieś kobiety. Uśmiecham się zaskoczona tym widokiem i witam grzecznym angielskim "hallo". Arnold odwzajemnia uśmiech. Żałuję, że nie pamiętam całości. Byliśmy w jakimś domu niedaleko plebanii. Miałam romans z Arnoldem (który wyglądał jak trzydziestoparoletni Arnold). Musiałam ich pożegnać. Dostałam jakiś liścik od żony brata bliźniaka Arnolda. Wyszłam z domu i wracałam chyba do domu. Mijałam plebanię. W progu stał ksiądz.

wtorek, 4 lutego 2014

Serce

Widziałam jak znajomy mi mężczyzna wyrywa serce drugiemu, rzuca mi je pod nogi. Jest trzykrotnie większe od prawdziwego. Następnie ów mężczyzna zjada to serce. Słyszę trzask chrząstek.

sobota, 1 lutego 2014

małpy, krowa i cielę

Pracowałam w sklepie. Był ogromny ruch. Musiałam na chwilę wyjść. Wyszłam zostawiając w sklepie torbę i kurtkę. Kiedy chciałam wrócić okazało się, że nie mam pojęcia jak. Znajdowałam się w ogromnym budynku, jakby na jakimś uniwersytecie. Mijała 18, a więc koniec pracy, a ja nie mogłam trafić. Nie mogłam dodzwonić się do szefowej i nie wiedziałam czy po prostu zamknie sobie sklep i pójdzie czy będzie na mnie czekać. Minęła godzina. Na korytarzu spotkałam grupkę ludzi, jakby studentów. Zaczęłam wręcz rozpaczliwie prosić, żeby pokazali mi drogę do tego sklepu. Była wśród nich moja koleżanka, która powiedziała, że mnie zaprowadzi. Jak się okazało ona też zaczęła błądzić. Błądziłyśmy aż trafiłyśmy do wyjścia. Chciałyśmy znaleźć jakieś drugie wejście, ale zauważyłyśmy, że wokół budynku są orangutany. Zaczęły nas gonić, więc niewiele myśląc przeskoczyłyśmy siatkę i próbowałyśmy dostać się na ulicę po drugiej stronie budynku, ale droga wyprowadziła nas zupełnie gdzieś indziej. Zorientowałyśmy się, że zgubiłyśmy się. Nagle podszedł do mnie cielaczek. Chciałam go pogłaskać, a on zaczął mnie gryźć w dłoń, więc zaczęłam go odpychać i w końcu bić, bo nie przestawał mnie gryźć. Uciekałyśmy, a on cały czas nas gonił. Martwiłyśmy się, bo bardzo oddaliłyśmy się od tego budynku i wybiegłyśmy za miasto. Przed nami rozciągał się przecudowny lekko wyżynny, zielony krajobraz z pięknymi gęsto porośniętymi drzewami. Widoki niczym z Shire (czytam właśnie Władcę Pierścieni). Cielę na opuściło, ale nie mogłyśmy zbyt długo podziwiać krajobrazu, bo biegła w naszym kierunku rozwścieczona krowa. Rzuciłyśmy się do ucieczki. Tu sen się urwał.

środa, 22 stycznia 2014

Pogrzebany żywcem

Widzę stary, rozwalający się budynek. Bardziej dom niż szopa, ale trudno powiedzieć. Prawdopodobnie miejsce mojego zamieszkania. Stoję nad grobem mojego dziadka, którego pochował zaraz po śmierci (przed chwilą) jego syn.

Przeniesienie jakiś czas w przyszłość. Brat dostaje od mamy starą, zardzewiałą kierownicę od roweru. Nie bardzo wie o co chodzi. Ja wiem. To kierownica z roweru, który należał kiedyś do dziadka. Spowodowało to lawinę wspomnień. Wspominam, że nie chcieliśmy by dziadek spoczywał przy tej ruderze, gdzie dzieciaki będą skakać po jego grobie, albo nawet rozkopią go, więc poprosiliśmy o przeniesienie zwłok na cmentarz. Po wykopaniu dziadka okazało się, że jeszcze żył gdy go pochowano. To wspomnienie wywołuje przykre odczucie. Okropnie się czuję na myśl, że może teraz byłby jeszcze z nami gdybyśmy w tedy nie pomylili się w ocenie.

czwartek, 16 stycznia 2014

Morderstwo i pająk

Dziadek był chory, albo pijany. Babcia powiedziała, że trzeba poderżnąć mu gardło, więc wzięłam ostry nóż i odcięłam mu głowę. Wszędzie była krew, więc zaniosłam ciało do wanny, żeby mogła tam spływać. Głowę próbowałam postawić na szyi. Zdałam sobie sprawę co zrobiłam i że nie będę mogła więcej z nim porozmawiać, że go już nie będzie.
Potem siedziałam z dziadkiem, który miał już głowę na kanapie, a obok tego dziadka siedział drugi on tylko z tą odciętą głową, mówił coś a głos wydobywał się z miejsca, w którym miał odcięta głowę, z szyi...

W mieszkaniu był wielki, czarny, włochaty pająk. Wzięłam dziabkę i zaczęłam go rąbać na malutkie kawałki, bo bałam się, że jak uderzę raz za mało to jeszcze na mnie skoczy.

wtorek, 7 stycznia 2014

Koty, niedźwiedź i siatkówka

Co do kolejności wydarzeń nie jestem pewna. Logicznie byłoby tak:
1) Na moim podwórku rozgrywa się mecz siatkówki. Na ławce siedzą obserwatorzy - chłopcy, a wśród nich chłopak, z którym w realu trochę flirtuję. Stresuję się i wstydzę, bo nie potrafię grać w siatkę. Z jakichś powodów jestem do gry zmuszona. Zawalam każdy serw. Okropnie żenujące. Próbuję się z sienie śmiać i rzucać teksty w stylu "proszę się ze mnie nie śmiać, przecież mówiłam, że tak będzie".
2) Impreza w mojej miejscowości, w barze, który w realu od kilku lat ie istnieje. Znów pojawia się ten chłopak. Nie gadamy. Jakby mnie tam w ogóle nie było.
3) Budzę się u sąsiada w domu. Z sąsiadem w rzeczywistości nie widziałam się jakieś 10 lat. Jestem sama w jego pokoju. Na ścianie wiszą jakieś piłki. Zrzucam je niechcący. W kuchni jest jego mama ze swoim facetem. Strasznie mi wstyd wychodzić przy nich z jego pokoju, ale muszę przecież iść do domu.
4) Jestem już na swoim podwórku. Widzę dwa kocie ogony - odcięte. Potem widzę zdechłego kota przegryzionego w połowie. Z krzaków z pobliskiej rzeczki uciekają koty i wyskakuje z nich niedźwiedź grizzly. Goni mnie. Uciekam do domu, zamykam drzwi na klucz, ale niedźwiedź próbuje je rozwalić. Otwieram okno i wyskakuję. Krzyczę na babcię, żeby uciekała ze mną, ale ona tylko z uśmiechem podcina kwiatki. Niedźwiedź wbiega do mieszkania, ale omija pokój babci i wpada do mojego. Próbuje wydostać się przez okno. Krzyczę na babcię, a ona "czy ja wiem... przecież ja chyba nie dam rady". Niedźwiedź już prawie na zewnątrz, więc uciekam z powrotem na podwórko. Zauważam otwarty garaż sąsiada. mam nadzieję, że sąsiad jest w środku i mi pomoże. Wbiegam do środka, nikogo tam nie ma, a garaż nagle okazuje się być drewnianą szopą. Niedźwiedź biegnie wprost na mnie. Próbuję zamknąć drzwi, ale zauważam, że one nie mają nawet skobla. Dociera do mnie, że nie ma już dla mnie ratunku i budzę się przerażona. Znów budzę się przerażona. Jest 6:30 rano.