czwartek, 26 maja 2016

Sen czy paraliż senny?

Popołudniowa 15-to minutowa drzemka. Następnie kilka razy przestawiony budzik aż do chwili gdy skończyła się ilość przewidzianych drzemek. Pomyślałam, że szkoda dnia, żeby go tak przespać, ale jeszcze sekundkę poleżę. 
Śni mi się, że nie mogę się obudzić. Denerwuję się, bo wiem, że ucieka mi wolny dzień. Wkładam olbrzymi wysiłek by się poruszyć. Czuję, że jakby w środku ruszam się, ale wiem, że w rzeczywistości nie poruszyłam się ani o milimetr.
Próbuję jeszcze raz. Mam wrażenie, że zmieniam pozycję, siadam, nawet wstaję z łóżka i za chwilę orientuję się, że dalej śpię w nie zmienionej pozycji.
Kolejna próba. Okropnie się męczę, ale wstaję z łóżka, jestem mocno zaspana i nie mogę otworzyć oczu, nic nie widzę, ale robi kilka kroków i znów ocknęłam się wewnątrz mnie i zdałam sobie sprawę, że w dalszym ciągu śpię i nie mogę się poruszyć. 
Następna próba. Wstaję i z ogromnym trudem, cały czas nie widząc idę do łazienki, po drodze zapamiętuję co dotykam - telewizor, zmywarka, półka pod lusterkiem w łazience - leży na niej mydło, które drapiąc wciskam pod paznokcie by stwierdzić gdy się obudzę czy faktycznie wstawałam czy wyszłam poza ciało. Znów przychodzi do mnie świadomość, że cały czas śpię. 
Zaczynam się na prawdę bać. Chcę nareszcie się obudzić!! Wydaje mi się, że w pokoju jest babcia (w rzeczywistości jej tam nie ma), krzyczę najgłośniej jak mogę, wrzeszczę przerażona i we śnie wierzgam nogami i rękoma, zrzucam ze stołu szklankę po wypitej kawie. Sięgam ręką na podłogę, maczam palce w rozlanych resztkach kawy i czuję ulgę, że nareszcie się obudziłam, ale... nic z tego! Dalej śpię i znów nie mogę się poruszyć.
Znów krzyczę z całych sił. Nareszcie faktycznie się budzę. Patrze na stojąca na swoim miejscu szklankę z resztką kawy i nie mam pojęcia co przed chwilą się ze mną działo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz