Widzę stary, rozwalający się budynek. Bardziej dom niż szopa, ale trudno powiedzieć. Prawdopodobnie miejsce mojego zamieszkania. Stoję nad grobem mojego dziadka, którego pochował zaraz po śmierci (przed chwilą) jego syn.
Przeniesienie jakiś czas w przyszłość. Brat dostaje od mamy starą, zardzewiałą kierownicę od roweru. Nie bardzo wie o co chodzi. Ja wiem. To kierownica z roweru, który należał kiedyś do dziadka. Spowodowało to lawinę wspomnień. Wspominam, że nie chcieliśmy by dziadek spoczywał przy tej ruderze, gdzie dzieciaki będą skakać po jego grobie, albo nawet rozkopią go, więc poprosiliśmy o przeniesienie zwłok na cmentarz. Po wykopaniu dziadka okazało się, że jeszcze żył gdy go pochowano. To wspomnienie wywołuje przykre odczucie. Okropnie się czuję na myśl, że może teraz byłby jeszcze z nami gdybyśmy w tedy nie pomylili się w ocenie.
środa, 22 stycznia 2014
czwartek, 16 stycznia 2014
Morderstwo i pająk
Dziadek był chory, albo pijany. Babcia powiedziała, że trzeba poderżnąć mu gardło, więc wzięłam ostry nóż i odcięłam mu głowę. Wszędzie była krew, więc zaniosłam ciało do wanny, żeby mogła tam spływać. Głowę próbowałam postawić na szyi. Zdałam sobie sprawę co zrobiłam i że nie będę mogła więcej z nim porozmawiać, że go już nie będzie.
Potem siedziałam z dziadkiem, który miał już głowę na kanapie, a obok tego dziadka siedział drugi on tylko z tą odciętą głową, mówił coś a głos wydobywał się z miejsca, w którym miał odcięta głowę, z szyi...
W mieszkaniu był wielki, czarny, włochaty pająk. Wzięłam dziabkę i zaczęłam go rąbać na malutkie kawałki, bo bałam się, że jak uderzę raz za mało to jeszcze na mnie skoczy.
Potem siedziałam z dziadkiem, który miał już głowę na kanapie, a obok tego dziadka siedział drugi on tylko z tą odciętą głową, mówił coś a głos wydobywał się z miejsca, w którym miał odcięta głowę, z szyi...
W mieszkaniu był wielki, czarny, włochaty pająk. Wzięłam dziabkę i zaczęłam go rąbać na malutkie kawałki, bo bałam się, że jak uderzę raz za mało to jeszcze na mnie skoczy.
wtorek, 7 stycznia 2014
Koty, niedźwiedź i siatkówka
Co do kolejności wydarzeń nie jestem pewna. Logicznie byłoby tak:
1) Na moim podwórku rozgrywa się mecz siatkówki. Na ławce siedzą obserwatorzy - chłopcy, a wśród nich chłopak, z którym w realu trochę flirtuję. Stresuję się i wstydzę, bo nie potrafię grać w siatkę. Z jakichś powodów jestem do gry zmuszona. Zawalam każdy serw. Okropnie żenujące. Próbuję się z sienie śmiać i rzucać teksty w stylu "proszę się ze mnie nie śmiać, przecież mówiłam, że tak będzie".
2) Impreza w mojej miejscowości, w barze, który w realu od kilku lat ie istnieje. Znów pojawia się ten chłopak. Nie gadamy. Jakby mnie tam w ogóle nie było.
3) Budzę się u sąsiada w domu. Z sąsiadem w rzeczywistości nie widziałam się jakieś 10 lat. Jestem sama w jego pokoju. Na ścianie wiszą jakieś piłki. Zrzucam je niechcący. W kuchni jest jego mama ze swoim facetem. Strasznie mi wstyd wychodzić przy nich z jego pokoju, ale muszę przecież iść do domu.
4) Jestem już na swoim podwórku. Widzę dwa kocie ogony - odcięte. Potem widzę zdechłego kota przegryzionego w połowie. Z krzaków z pobliskiej rzeczki uciekają koty i wyskakuje z nich niedźwiedź grizzly. Goni mnie. Uciekam do domu, zamykam drzwi na klucz, ale niedźwiedź próbuje je rozwalić. Otwieram okno i wyskakuję. Krzyczę na babcię, żeby uciekała ze mną, ale ona tylko z uśmiechem podcina kwiatki. Niedźwiedź wbiega do mieszkania, ale omija pokój babci i wpada do mojego. Próbuje wydostać się przez okno. Krzyczę na babcię, a ona "czy ja wiem... przecież ja chyba nie dam rady". Niedźwiedź już prawie na zewnątrz, więc uciekam z powrotem na podwórko. Zauważam otwarty garaż sąsiada. mam nadzieję, że sąsiad jest w środku i mi pomoże. Wbiegam do środka, nikogo tam nie ma, a garaż nagle okazuje się być drewnianą szopą. Niedźwiedź biegnie wprost na mnie. Próbuję zamknąć drzwi, ale zauważam, że one nie mają nawet skobla. Dociera do mnie, że nie ma już dla mnie ratunku i budzę się przerażona. Znów budzę się przerażona. Jest 6:30 rano.
1) Na moim podwórku rozgrywa się mecz siatkówki. Na ławce siedzą obserwatorzy - chłopcy, a wśród nich chłopak, z którym w realu trochę flirtuję. Stresuję się i wstydzę, bo nie potrafię grać w siatkę. Z jakichś powodów jestem do gry zmuszona. Zawalam każdy serw. Okropnie żenujące. Próbuję się z sienie śmiać i rzucać teksty w stylu "proszę się ze mnie nie śmiać, przecież mówiłam, że tak będzie".
2) Impreza w mojej miejscowości, w barze, który w realu od kilku lat ie istnieje. Znów pojawia się ten chłopak. Nie gadamy. Jakby mnie tam w ogóle nie było.
3) Budzę się u sąsiada w domu. Z sąsiadem w rzeczywistości nie widziałam się jakieś 10 lat. Jestem sama w jego pokoju. Na ścianie wiszą jakieś piłki. Zrzucam je niechcący. W kuchni jest jego mama ze swoim facetem. Strasznie mi wstyd wychodzić przy nich z jego pokoju, ale muszę przecież iść do domu.
4) Jestem już na swoim podwórku. Widzę dwa kocie ogony - odcięte. Potem widzę zdechłego kota przegryzionego w połowie. Z krzaków z pobliskiej rzeczki uciekają koty i wyskakuje z nich niedźwiedź grizzly. Goni mnie. Uciekam do domu, zamykam drzwi na klucz, ale niedźwiedź próbuje je rozwalić. Otwieram okno i wyskakuję. Krzyczę na babcię, żeby uciekała ze mną, ale ona tylko z uśmiechem podcina kwiatki. Niedźwiedź wbiega do mieszkania, ale omija pokój babci i wpada do mojego. Próbuje wydostać się przez okno. Krzyczę na babcię, a ona "czy ja wiem... przecież ja chyba nie dam rady". Niedźwiedź już prawie na zewnątrz, więc uciekam z powrotem na podwórko. Zauważam otwarty garaż sąsiada. mam nadzieję, że sąsiad jest w środku i mi pomoże. Wbiegam do środka, nikogo tam nie ma, a garaż nagle okazuje się być drewnianą szopą. Niedźwiedź biegnie wprost na mnie. Próbuję zamknąć drzwi, ale zauważam, że one nie mają nawet skobla. Dociera do mnie, że nie ma już dla mnie ratunku i budzę się przerażona. Znów budzę się przerażona. Jest 6:30 rano.
Subskrybuj:
Posty (Atom)