poniedziałek, 23 grudnia 2013

Nieuleczalna choroba

Jestem przyzwyczajona do moich dziwacznych snów i raczej nie zdarza mi się już zrywać się w nocy. Raczej. Raczej, bo dziś jednak obudziłam się z bijącym sercem o 4:40 nad ranem i nie miałam ochoty dalej spać.

Byłam chora na jakąś nieuleczalną chorobę. Miałam zostać poddana eutanazji, choć we śnie wcale to się tak nie nazywało. po prostu miałam zostać "uśpiona" zastrzykiem. Najpierw jednak miałam przyjąć w domu tabletkę, po której miałam spokojnie zasnąć i z domu nieprzytomną trzeba było mnie przetransportować do szpitala, gdzie przebudziłabym się, ale już nie w pełni świadoma. Podobno miałam odczuwać dość silny ból karku i pleców po leku, który zażyłam. Nadszedł czas pożegnań. Wzięłam tabletkę. Żegnałam się z sąsiadami. W domu odbywały się ostatnie rozmowy z mamą i babcią. Pakowałam się, bo wiedziałam, że w szpitalu mogę wymiotować lub co innego, więc pakowałam jakieś ubrania, majtki. Najcięższe było pożegnanie z dziadkiem. Bałam się, że serce mu pęknie. (W rzeczywistości dziadek od 3 lat nie żyje). Poszłam do jego pokoju. Wyglądał ładnie, jakby miał z 10 lat mniej niż wtedy gdy umarł. Wysoki, przystojny, lekko siwiejący.
- No dziadziuś, już czas - powiedziałam przytulając go mocno - opiekuj się babcią, bądź dla niej dobry - kontynuowałam całując go w policzki i usta czując jego kłujący zarost
- Będę opiekował się babcią - mówił jednocześnie ze mną - gdzie ona trzyma zapasowe leki? - pytał
- Nie wiem, tego nie wiem
- W porządku, idź, poradzę sobie.
- Będę tam na Ciebie czekać. Wyjdę kiedyś po Ciebie.

Poszłam do mojego pokoju, gdzie czekała już mama i babcia. Poczułam, że kark już dość mocno mnie boli i czułam jak słabną mi nogi. Powoli siadając na łóżku powiedziałam, że zaczęło się i teraz już zasnę, nie miałam siły, słabłam, słabłam... obudziłam się z bijącym sercem i silnym bólem karku, bo spałam w niewygodnej pozycji zapewne.

środa, 18 grudnia 2013

Viva Italia!

Byłam we Włoszech. Miałam stawić się na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy. Najpierw jednak musiałam ugotować coś w domu. Postanowiłam, że zrobię wątróbkę. Pokroiłam mięso, cebulę, zalałam wodą, wstawiłam do brytfanki. Zachciało mi się pić, więc wyszłam do sklepu. To jednak nie były Włochy, a moja miejscowość, tyle, że dom inny. Zaszłam na CPN, bo przecenili colę na 3 zł (puszkę). Tam jednak trwała impreza i się wycofałam. Wróciłam do domu, który był już innym domem, już we Włoszech, ale zamieszkiwała go moja rodzina. Gdzieś nawet przewinąłsię mó zmarły dziadek. Zjadłam wątróbkę. Zostało tylko trochę i przypomniałam sobie, że miałam zanieść trochę na tą rozmowę, więc wzięłam kieliszek i zlałam dosłownie same resztki ze sobą. Wybiegłam nie zamykając mieszkania na klucz. Trochę się bałam, że jak domownicy wyjdą, nie będę miała jak wejść do domu. Potem w trakcie drogi na rozmowę spotkałam starszą kobietę, która też była przed rozmową o pracę. Postanowiłyśmy zajść na plażę i się wykąpać. Pływałam przy brzegu. W wodzie byli tylko starzy ludzie. Wybiła godzina rozmowy, a ja jeszcze na plaży. Biegłam co sił w nogach, żeby zdążyć. Na miejscu czekała na mnie wysoka, poważna, starsza i nieprzyjemna kobieta. Usiłowałam przeprosić za spóźnienie, ale nic jej to nie ruszało. Wyciągnęłam z plecaka kieliszek z wątróbką, która niestety się wylała. Kobieta zaprosiła mnie do kuchennego blatu, gdzie stało kilka składników, z których miałam wyczarować jakiś dressing. Były tam 3 sosy, w tym cynamonowy, 3 zioła, w tym cynamon, który wyglądał jak koper, szczypior i coś jeszcze i jeszcze były jakieś dodatki, których nie potrafię opisać. Mieszałam, tarłam, aż skończyłam. Mi smakowało, było lekko kwaś.ne. Kobieta jednak gdy tylko spróbowała okropnie się skrzywiła. To chyba oznaczało, że nie dostałam pracy

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Sully, smoki i Jetsonowie

Jestem w centrum handlowym. Znajduję się prawdopodobnie w przyszłości. Rzeczywistość rodem z Jetsonów. Staję na szklanej platformie, która transportuje mnie w wyznaczone miejsca. Zostaję zaproszona do wypróbowania nowej konsoli. W grze zabijam smoki. Nagle pojawia się przede mną wielka wanna, do której spada olbrzymie skrzydło smoka. Zjawia się też Sully (z Dr Quinn, którą teraz namiętnie oglądam) i zaczyna umartwiać się, chyba nawet płakać, nad losem zabitego przeze mnie smoka.

To sen, który śniłam przedostatniej nocy. Na blogu będę zapisywać wszystkie moje wariackie sny. Niektóre są naprawdę ciekawe i zaskakujące, bo czy nie zaskakujący jest widok Lecha Wałęsy sprzedającego warzywa na jarmarku? ;)