sobota, 20 grudnia 2014

krokodyl i wąż

W moim domu jakimś dziwnym sposobem znalazł się ogromny krokodyl i jeszcze większy wąż. Wąż był niebezpieczny. Jedynym wyjściem było napuścić ich na siebie, by się nawzajem pozabijały. Doszło do walki. Mój brat chyba nie mógł przeżyć, że krokodyl cierpi i rzucił mu się z pomocą. Po wszystkim przyszedł do mnie. Miał odgryzioną dłoń. Zaczęłam panikować! W ranie widoczne były dwa ślady po zębach i sączący się zielony jad. Chciałam szybko zawieźć go do szpitala. Najpierw znalazł odgryzioną dłoń, ale była bez koniuszków palców. W panice próbowałam wyjąć pieniądze ze schowka. Ręce mi się trzęsły, wszystko się wysypywało. Krzyczałam na babcię, żeby zadzwoniła po mamę, bo może nie będą chcieli operować bez jej zgody. Krzątałam się szukając pieniędzy, pakując tą dłoń i ciągle darłam się na babcię, że ta jeszcze nie dzwoni. W końcu objaśniła łaskawie, że telefony ze stacjonarnego na komórkę dużo ją kosztują. Ustałam zrozpaczona i doszło do mnie, że ta sytuacja jest tak nierealna, że nie może być prawdziwa. Zaczęłam się modlić - "Pani Boże, spraw, żeby to był tylko sen! To musi być sen. To nie mogło się wydarzyć! Boże pomóż". Zaczęłam szczypać się po ręku, ale nie mogłam się obudzić. Nie czułam tego szczypania. Po nieudanym szczypaniu poczułam przeogromną rozpacz i... obudziłam się. Powiedziałam tylko "Mój Boże, dziękuję".